wtorek, 29 grudnia 2015

10. Infiltracja - START!

-  Stadion... - Adę doraźnie zamurowało.
- Nie wiem co się dzieje, ale gdybym był pogodynką w miniówce, to poleciłbym zostać w domu - Walę suchym stwierdzeniem.
- Yyy?
- Miało to dać do zrozumienia, że lepiej im się nie pokazywać na oczy - Wyjaśniam dokładniej.
-  Tak po prostu? Mamy przecież te małe cośki na podleczenie - Przypomina Ada,
- Ale co nam po nich, jeśli zginiemy... Poleciałbym tam od razu, ale w aktualnym stanie rzeczy, możemy tylko ustąpić im miejsca i zejść z drogi - Przyznaję zrezygnowany.
-  To kombinuj, asie. Jesteśmy na otwartej przestrzeni - Trafne spostrzeżenie z jej strony.
-  Pewnie byli zainteresowani samym stadionem, niż terenem wokół niego, inaczej dawno by raczej wszystko przeszukali - Taki mój wniosek na szybko.
-  Czyli nic więcej, tylko sama rzeź? - Pyta Ada.
- Taak. Jeśli sprawdzi się moja teza, to odejdziemy na bezpieczną odległość, nawet gdybyśmy się teraz zaczęli czołgać. Wystarczy ukrywać energię i będzie cacy.
- A nie wydaje ci się, że ktoś mógł ich nasłać? - Podsuwa myśl Ada.
- Całkiem możliwe
- Nie ciekawi cię to?
- A ciekawi - Odpowiadam.
- To czemu nie zawrócimy?
- Bo i tak się kiedyś o tym przekonamy, świat nie jest taki duży - Le odpowiedź.
- A gdyby zaciągnąć się do nich i ich zniszczyć od środka?
- Weź nie kuś... - Odpowiadam.
- Pomyśl... Ten dziki i niczym nieograniczony proud.. - Dodała z specyficznym tonem.
- .... Kto cię tak nauczył perswadować? - Pytam zdziwiony.
- Sama, a co? - Odpowiada zdziwiona.
- Idziemy, w razie czego jest takie miejsce i gostek, do którego będziemy się mogli od razu teleportować - Mówię wbrew temu co mózg podpowiada - Zwiększmy energię, wtedy sami z zaciekawienia też wykażą nieco inicjatywy.
- To wcale nie tak, że masz lenia - Stwierdziła Ada z facepalmem.
- Wcale - Odpowiadam dumnym głosem i  przechodzim do lotu
Z początku zarówno Adrian, jak i Ada nie byli wykrywalni dla nieznanych nam agresorów, Jednak po nie długiej chwili uległo to zmianie
-Hmm? Co to? - Pyta jedna z tej trójki - Patrycja (trójkącik ^^)
- Jakieś 2 szkodniki - Stwierdził Lider - Robert.
- Zobaczmy, może jednak są godni uwagi - Wtrąciła ostatnia z nich - Zuza.
I tak oto, niebezpieczne trio również przeszło do aktywności fizycznej, co zaś nie uniknęło...
- No proszę, łaskę robię - Powiedziałem z pogardą i przyśpieszyłem.
- Stój worku na ziemniaki! - Zawołała Ada.
- Coo? - Pytam.
- Polecisz za szybko, to pomyślą, że chcesz się trzaskać - Słuszne spostrzeżenie.
- A tam, marudzenie - Machnąłem ręką i na jej życzenie zwolniłem nieco tempo.
- Grzeczne dziecko - Pomyślała zadowolona, lecąc zaraz za mną mając na twarzy coś w rodzaju ^^
Po 10 minutach lotu obie ze stron spotykają się mniej więcej w połowie drogi.
- Siema! - Woła Zuza.
- Yo - Odpowiadam bez entuzjazmu
- Hej - Wita się Ada.
- Nie mamy wiele czasu, to też spytam od razu... Co tu robicie? - Pyta Robert.
- A... My tu tak rekreacyjnie - Odpowiadam, co zaś wprawiło Adę skołowanie.
- Tak, tak. Czego to się nie robi  dla zabicia nudy! - Dodała symulując śmiech - Mogę z kolegą na stronę?
- Pewnie - Odpowiadają.
- Co ty kręcisz? - Pyta z zamiarem przybicia mi w łopetynę.
- Turlaj się z tą ręką... Wolisz im wyśpiewać, że wracasz sobie spacerkiem ze stadionu, który właśnie rozdupczyli? - Odpowiadam szeptem.
-  Dobra, zwracam honor. Co  dalej? - Pyta.
- Improwezka - Odpowiadam i wracam do "towarzyszy"
- Co wam tyle zajęło? - Pyta Patrycja.
- A wiesz, tam... Partnerka stwierdziła, że dawno nie było tego i owego, a nie lubi czekać na odpowiedź zbyt długo - Wciskam dość wiarygodny kit, trochu było śmieszkowo, ale zarazem poczułem, jak coś właśnie wzrokiem przeszywa moją duszę. Aż ślinę się przełknęło nerwowo.
- Zatem czego od nas oczekujecie? Bo raczej nie przylecieliście tu by podziwiać pogodę - Mówi znudzony całą sytuacją Robert.
- Tak właściwie, to... - Ada sama zwątpiła w swoje zamiary.
- Chcielibyśmy się spytać, czy nie moglibyście nas wziąć ze sobą, jako "rekrutów" - Dopowiadam za nią z uśmiechem na twarzy i rękoma złożonymi w "amen".
- Was? - Pyta zdziwiona Zuza.
- Nuoo - Odpowiadam, ale w trakcie  ziewania.
-  Że ty z takim wytrzymujesz... - Patrycja tym wyraziła szczery podziw względem Ady.
- Tia, sama się sobie czasami dziwię - Odpowiada starając się dopasować do nowej roli.
- Wybaczcie na chwilę, przemyślimy waszą prośbę - Wtrąca Robert i jak na zawołanie odlatują na odległość 100 metrów.
- Ekhem...! - Ada już daje o sobie znać.
- No cooo? Mówiłem, że improwezka - Czas się usprawiedliwiać.
- Ale...!  - Aż się zakrztusiła powietrzem.
- Ha, widzisz? To znak, że zrobiłem dobrze - Stwierdziłem zadowolony z siebie.
- Tylko, że teraz ta szopka będzie musiała trwać nadal.
- Zawsze możesz odegrać, że popadasz w ten czas, kiedy lepiej z Tobą nie igrać - Podpowiadam.
- Cały czas tak jest - Poprawiła mnie.
- Ale to o te takie inne chodzi... -   Tym razem już zrozumiała przekaz,,, Jako dowód podarowała mi "złotego liścia".
-  Mów dalej - Mówi, gdy udało mi się pozbierać.
- No, to jak będziesz w tym stylu samuraja, to wtedy najprościej w życiu powiesz, że zrywasz - Dokończenie ją nawet zaskoczyło.
- Nie miałeś już jak tego nazwać,  co? - Pyta zrezygnowana.
- Było kilka innych opcji, ale ta aż krzyczała o zastosowanie właśnie teraz. Od razu jak  namagnesowani "towarzysze" wracają i nowinę ogłaszają:
- Wchodzicie,  ale jeśli zawalicie okres próbny to biednie - Ogłosiła Zuza.
- Ok - Odpowiedzieliśmy w tym samym momencie, udając przy tym zaciesz.

 Po krótkiej  wymianie zdań  tymczasowy przywódca polecił, by za nim lecieć. Jednak po godzinie to zaczęło się robić mdłe i nudne, więc Adrian postanowił zrównać się z Adą.

- Hejo - Zaczynam talkingowanie.
- Heej - Odpowiada - Też masz dość?
- No, jeszcze jak - Odpowiadam - Masz siłę, by pogadać?
- Na luzie - Mówi z wieelkim entuzjazmem. I tak gadali, gadali, gadaali, i gadali, że całą drogę prawie, że przegadali...
- Hej, gołąbki, żyjecie? - Do rozmowy dołącza się Patrycja.
- No, jakoś - Odpowiadam, a Ada przytakuje. - Kwestia przyzwyczajenia.
- Nooo, ja z początku to myślałam, że mnie coś strzeli, ale potem faktycznie nie było już tak źle - Mówi Pati.
- Powiedz, czemu waszym celem był akurat tamten stadion? - Idę na ryzykwizyk i pytam w miarę szeptem.
- W zasadzie to jak ktoś był nowy, to mu się tego nie mówiło, ale was jakoś polubiłam... Otóż zajmujemy się likwidacją jednostek, które nie są w stanie zdziałać nic, przeciw temu, co ma dopiero nadejść - Wyjaśnia szczegółowo.
- A co to dokładnie ma być? - Dopytuje Ada.
-  Sama nie wiem, Zuza nie lepsza. Jedynie Robert wie coś więcej, ale za każdym razem gdy próbuję poruszyć temat, on go zmienia, albo udaje, że nie słyszy - Le odpowiedź.
- To aby powiedz mi jeszcze co miało wpływ na to, że nas przyjęliście. Zwykły spontan? - Pytam.
- Daj  spokój, wiemy, że ukrywacie moc równą mi, czy komuś z pozostałej dwójki. Głupio by było, byście błąkali się bez celu - Odpowiada z uśmiechem.
-  Tak jak myślałem. Faktycznie mogliśmy nie szarżować - Le w myślach - Racja, nudno tak bez celu.
- A wiadomo już może, co jest naszym następnym celem? - Pyta z zaciekawieniem Ada.
- Teraz? Powrót do siedziby i wstępne zapoznanie was ze wszystkim - Odpowiada Patrycja. I tym samym rozmowa umiera, Pati odlatuje i znów zostaję sam z Adą.
- Wczuwasz się - Przyznałem z podziwem - Nieźle aktorzysz
- Ty nie gorzej - Odpowiada uśmiechnięta.
- Dziękówka. A tak poza tym...
- Hmm? - Pyta zdziwiona moim zachowaniem.
- Lepiej nie spuszczaj za nisko gardy, coś czuję, że to nie koniec na dziś - Odpowiadam rozglądając się na wszystkie strony.
-  Ok - Przytakuje - Ale teraz to zaczynasz się wczuwać aż za bardzo
- Łot? Nie, chcę po prosu by coś się miało stać jedynej bliskiej mi osobie, that`s all - Powiedzmy, że wybrnąłem z sytuacji.
- Taaak? - Pyta z zamiarem droczenia się.
- Dzia - Odpowiadam, przyjmując wyzwanie
- Na 100%?
- 120 - Poprawiam dumnie.
- A jesteś absolutnie pewny, że dokonałeś wyboru?
- Weź, bo Ci ograniczę TV - Ciężka artyleria z mojej strony.
- Pff, zawsze mogę sobie oglądać, jak będziesz spał - Odpowiada pewna siebie.
- Nie? Zawsze zasypiam później od Ciebie.
- Nieprawda! - Odpowiada oburzona.
- Prawda - Poprawiam - Dziś to udokumentuję
- Tak? Niby jak? - Pyta.
- Gdy wybije odpowiednia godzina będę nagrywał z fona - Odpowiadam.
- Tym tosterem? Huehuehue, bo akurat coś będzie widać - Zaśmiała się.
- Ciicho, mój przynajmniej ma możliwość nagrywania filmasów, a nie jak Twój - I tutaj zaginam ją ostatecznie.
- A tam, i tak nie będzie widać godziny bez zapalenia światła - Powiedziała sobie pod nosem.
- A co jeśli je zapalę? - Pytam
- Wtedy się obudzę
- I co dalej?
- Zginiesz - Odpowiada z wzrokiem mordercy.
-  Nie
- Tak
- Nie
- Tak
- Dobra, wygrałaś, sucho mi w paszczy - Mówię - Masz może pićko jakieś?
- A może, może.. - Droczenia ciąg dalszy,
- No weeeź - Błaganie-style.
- A będziesz grzeczne dziecko? - Pyta z zamiarem wyciągnięcia czegoś z torby.
- Tak, tak, taaaaak - Odpowiadam bez zastanowienia.
- To się przy okazji sama natrąbie -Pomyślała wyciągając 2 litrówkę Pepsi - Ja pierwsza!
- Pewka, jak zawsze - Przymilam się tak jak idzie
- Łap! - Krzyknęła i zarzuciła po tym, jak się napiła.
- Zrównajmy się lepiej z nimi, nie wiadomo co sobie mogą pomyśleć - Zaproponowałem i spotkało się to ze zgodą.

Zrównać się udało dość szybko, zaś po kolejnych 10 minutach wszyscy wylądowali przed masywną budowlą.
-  Wow, to jest to? - Pytam pokazując palcem na to coś.
- Tak - Odpowiada Robert.
- Nie uważacie, że jest to... Za widoczne? - Pyta Ada.
- Racja po Twojej stronie, ale o tym też pomyśleliśmy - Daje odpowiedź Zuza.
- Hmm? - Dopytuję.
- Za każdym razem gdy wracamy z misji i przekraczamy próg po 10 sekundach uaktywnia się tryb kamuflażu - Dopowiada Patrycja.
-  Że cała ta chata staje się niewidzialna? - Pyta Ada.
- Mhm - Odpowiada Robert.
-  Wasz pokój jest na lewo - Dodał wskazując na schody.
- Nasz? - Pytamy razem w tym samym momencie.
- No, nie pozabijacie się chyba, co? - Pyta zerkając kątem oka.
- No nie - Odpowiadam za Adę.

I tak każdy poszedł w swoim kierunku, czekając na nadchodzące jutro, tylko 2 wyjątki miały jeszcze ze sobą coś do przedyskutowania...

- Aby 1 łóżko?! - Ryknęła Ada na całą chatę.
- Wyluzuj, szerokie chociaż - Odpowiadam i zmęczony padam na prawą stronę - Mogę tak zostać?
- Nom - Odpowiada - Przydałyby się ciuchy na zmianę...
- Jutro pewnie coś nam dadzą - Odpowiadam z głową w poduszce.
- A swoją drogą... Jesteś dobry w łóżku? - Pyta poszturchując mnie łokciem,
- Taaak. Nie chrapię, nie porywam kołdry, nie rozkopuję się, i nie przebudzam - Odpowiadam odwracając się na plecy,
-  Wszystko co chciałam usłyszeć - Powiedziała powstrzymując śmiech.
- Co tak cieszysz michę? - Spytałem zdziwiony.
- Nic, nic - Odpowiedziała -  Śpij, od jutra zaczynamy nasze przeszpiegi.

CDN....

wtorek, 8 grudnia 2015

09.Turniej Śmierci!

Od ostatniej rozmowy między Adrianem, a Adą jedyne co było głośne i wyraźne, to cisza. Obie drużyny zaś zgodnie z planem odpoczywały, w międzyczasie przyzwyczajając się do nowo nabytych mocy, co pozwoli na lepszą ich kontrolę, czy też utrzymanie formy. Wbrew pozorom Ada też popadła w wątpliwości, co do decyzji, którą podjęła, ale jak na jej charakter przypadło - Nie wycofa się, a przez myśli wciąż przebijają się słowa oponenta. Adrian również nie jest lepszy względem wątpliwości, nawet pomimo wstępnego planu na rozegranie tego wszystkiego. Przeszkodą jednak jest to, że nie zna jej prawdziwego stylu walki, przez co wszystko może pójść w las....
- Ej, Adrian - Zaczepił mnie Ernest po uprzednim podejściu.
- No? - Pytam o co się rozchodzi.
- Skąd to twierdzenie, że poprzez tydzień nic nie robienia mamy lepiej panować nad energią? - Pyta dociekliwie.
- Uwierz, swoje widziałem - Odpowiadam przekonany i odprawiam go z powrotem.
- Denerwuję mnie już powoli to czekanie, a Ciebie, Ada? - Dodałem pod nosem, wpatrując się w okno, za którym widniało bezchmurne niebo, a na nim rzecz jasna - Słońce, jeden z największych wrogów, zaraz po schodach.  Ostatnie 2 dni przed turniejem nie różnią się niczym, w zupełności. Aż w końcu nastał ten wielce wyczekiwany przez wszystkich dzień, gdzie na wieelkim stadionie, jak i przed nim zbiera się tyle ludu, że aż się prosi o jedną atomówkę, ale mniejsza z tym, nie o to chodzi. Na stadionie w szeregu stoją poustawiane gildie. Po lewej stronie część pierwsza, a po drugiej stronie druga 11-stka. Sprawa ma się następująco : Najpierw odbędą się walki z tzw. Grupy A, następnie Grupy B. Ci którzy przetrwają, mają się zmierzyć w finałowej rundzie, czyli tzw. Batlle Royal, gdzie każdy ma na celu rozwalenie każdego, nieważne, czy będzie tam ktokolwiek z twojej gildii, ma cie to nie interesować. I tak nim się można było obejrzeć została rozpoczęta runda finałowa, której towarzyszyły w większości negatywne emocje, gdyż wielu w trakcie bitwy zaliczyło zgon, i zgodnie z regulaminem ciało umarłego musiało zostać niezwłocznie spalone, przez oponenta. Ada i Adrian powoli coraz bardziej zaczęli sobie zdawać sprawę z tego, w co się wpakowali decydując się na zamieszkanie tutaj, ale było już za późno na ucieczkę. Ze względu na ilość ofiar zrezygnowano z Batlle Royal, co widownia omal że nie wygwizdała. Ku ich pocieszy ogłoszono ostatnią walkę tego turnieju, gdzie niezależnie od wyniku i tak zwycięży ta sama gildia, więc teraz to tylko walka o honor! Nasza dwójka przystępuję na pole bitwy i póki co, to wymieniają się spojrzeniami.
- Gotowa? - Pytam, będąc już w pozie bojowej.
- Pewnie! - Odpowiada - Niezależnie od tego, co tam planujesz!
- Ooo, pamiętasz - Powiedziałem, nie ukrywając podziwu - Od kiedyś taka pamiętliwa?
- Masz pecha, że odkąd poznałam Ciebie - Odpowiada na wesoło.
- Dzięki! - Odpowiadam. Następuje cisza, i słychać tylko powiew wiatru otaczającego arenę Ada pierwsza rusza do ataku i skutecznie za pomocą powidoku wprowadza mnie w zmyłkę, w tym czasie teleportując się za mnie i sprzedaniem mi ciosa z łokcia w kark. przez co posuwam się o 2 kroki na przód, odwracam się i lecącej na mnie Adzie sprzedaję ciosa z "prawicy" w trąbę, do tego szybko z łokcia w trąbę i tradycyjnie jebudu raz z kopa w brzuch, to potem z piąchy po trąbie i tak przez około 10 sekund,  Jako puentę ponowna "prawica" z całą siłą, co odpycha Ją trochu do tyłu.
- To mi się podoba, masz okejkę! - Powiedziała wyraźnie zadowolona.
- Czemu? - Pytam, bo nie chcę mi się myśleć.
- Bo zgodnie z moją prośbą jedziesz na całego - Odpowiedziała.
- A to... No tak - Te słowa udało mi się dopowiedzieć, i natychmiastowo po tym zaserwowano ciosa kolankiem w brzuch, i z buta w trąbę, posłało mnie aż na sam koniec areny, korzystając z okazji odwracam się, i "odbijam" od ściany zyskując darmowe przyśpieszenie + do tego przejście w SSJ, teraz to leciałem jak oszczep.No ale Ona też... Po dosłownym zderzeniu się akcja dostaje ADHD i  co po chwila zderzamy się nawzajem w różnych miejscach na tej całej arenie. Aż nagle udaje mi się wziąć ją z zaskoczenia, wejść jej "z bara" w plecy i tym sposobem zepchnąć do samej ziemi, jako bonus dodać kopniaka w trąbę.
- Proszę, nie wstawaj po tym.. - Pomyślałem i posłałem w jej kierunku nie małą kulę energii, która po spotkaniu z Nią spowodowało taki wybuch, że wszystko wokół się zatrzęsło. Gdy kurz opada, okazuję się, że przed eksplozją Ada zdążyła wykonać teleportację nad arenę, tak więc nie oberwała jakoś znacząco.
- Eh... - Taki wniosek na szybko - Co jest? Nie mów, że chcesz walczyć bez trzaskania energii,
-  Nie, skąd ta myśl? - Pyta retorycznie - Mamy rozgrzewkę.
- Taak, ale niefajnie byłoby podczas rozgrzewki paść na dechy - Odpowiadam. - Wybacz. ale chcę to skończyć szybko
Ada nadal w powietrzu, a ja jak na zawołanie rozpoczynam wystrzeliwanie całej salwy kul energii w powietrze, co dziwota, żaden z pocisków nie jest nawet wycelowany w Adę, lecz dookoła niej.
- Lepiej odpocznij, bo niedowidzisz! - Zawołała do mnie pewna swojego.
- Ty się lepiej wyśpij, bo słabo myślisz! - Odpowiadam zadowolony. Po czym Ta się rozgląda wokół siebie i w końcu zdaje powagę z sytuacji.
-  To koniec - Dopowiadam, wykonuję kilka specjalnych ruchów rękoma i cała armia pocisków naciera na zaskoczoną Adę. Tym razem nie uniknęła obrażeń... Mimo tego spokojnie wylądowała, otrzepała się z kurzu i powiedziała:
- Może zaczniemy teraz na poważnie?
- No, byłaby to niezła zmiana tempa - Stwierdzam i kiwam głową na Tak. To w nagrodę dostało mi się strzała z piąchy w trąbę, potem to samo, ale w brzuch, z łokcia z plecy, co posłało mnie na ziemię, no ale od razu uskakuję przed kolejnym atakiem, który miał być z buta, od razu do tego robię kilka salt w tył, by się oddalić na trochę.
- Ładnie podszlifowałaś prędkość, ale popracowałbym jeszcze na siłą ciosu - Pochwalam ją.
- Sorka, ale nie bawię się w kłamstewka! - Odpowiada, nie zwracając kompletnie uwagi na część pochwalającą. Rusza na mnie biednego, na kila centymetrów przede mną znowu teleportuję się za mnie, zasadza mi z łokietka w karkówę, i do combosa próbuje dodać kopa w ryjec, ale na jej nieszczęście trafiamy się z butaprena nawzajem,  niespodziewanie (dla mnie) dokłada mi prawego sierpa, przez co padam na ziemię, uskakuję w lewo, i od razu ruszam na nią i zadaję cios z dyńki w dyńkę. Ada dość szybko wraca do zdrowych zmysłów, i ciosem prawilności z oburącz wbija mnie w ziemię i nawala tysiącami pocisków energetycznych, Gdy stwierdzam, że mi starczy teleportuję się trochu nad nią i robię to samo, ale bez marnowania energii na pociski takiego kalibru. Ta po kilku sekundach z hukiem wraca na powierzchnię.
- Wiesz co? Masz racje, kończymy to teraz - Stwierdziła, najwyraźniej mając już dość. Przyjęła pozę, i zwiększyła moc do maksimum,
- Jesteś pewna? - Pytam i przystępuję do tego samego.
- Tak.  Nie przegram! - Odpowiada i wystrzeliła swój atak.

Ja nie pozostaję bierny i zaraz po Niej wypuszczam swój atak ^^

Oba ataki zderzają się z charakterystycznym bum, i siłują się między sobą.


- Drapaj rdze! - Krzyknęła podirytowana i jeszcze bardziej zwiększyła moc, przytłaczając mój biedny atak.


- Dzięki, ale nie tym razem! - Odkrzykuję i szala zwycięstwa przechodzi na moją stronę.


- Nudzisz! - Wysila ponownie gardło Ada i w końcu dała z siebie wszystko.


- No ładnie... - Stwierdziłem na widok uginających mi się mimowolnie kolan - Nie zamierzam zginać!


Atak Ady zostaje całkowicie zneutralizowany, a ja na sekundy przed zderzeniem się mojego ataku z nią teleportuję się przy Adzie i zabieram ją z pola rażenia. Po całej akcji podkaszam ją, wytwarzam za pomocą energii dysk, który przecina raczej wszystko. Przykładam go jej do szyi, by za chwilę...
-  Oddaję walkę! - Wypowiadam głośno w kierunku tzw. Sędziego. Tym samym puszczając oczko w stronę Ady.
- A-Ale... Jesteś pewny?! - Pyta zdezorientowany sędzia.
- Tak jest - Odpowiadam wracając z SSJ do normalnego stanu.
- Wstajesz, czy tak zostajesz? - Pytam żartobliwie po podaniu ręki.
- A jak myślisz? - Pyta retorycznie i przyjmuje pomocną dłoń.
- To był ten Twój plan? - Pyta na serio stojąc już na równych nogach, bez mojej pomocy.
-  Szczerze? Nigdy nie było żadnego planu - Odpowiadam z wyszczerzem.
- C-Co? - Pyta mając przy tym oczy jak 5 złoty - Ale wcześniej mówiłeś, że masz...
- Aj tam, to miało mi tylko dać gwarancje, że też  pójdziesz na całość - Odpowiadam strzepując z niej kurz.
- Zatem... Cały turniej zwycięża Ada!! - Komentator jak ryknął, to się przewalić szło.
- Co ty, z Archiwum X jesteś? - Pytam ją.
- Czemu? - Pyta zdziwiona.
- Bo nazwiska nie podałaś - Odpowiadam.
- Ty nie lepszy! - Odpowiada i przybija mi w szczepionkę.
- Tak, tak, tak - Przytakuję - Idź, nagroda czeka.

Wszystko fajnie, pięknie. Walka zakończona po Adriana myśli, Ada z lekkim uśmiechem odbiera nagrodę, w postaci 15.000 zł, oraz zapas  specjalnych leków, które po zażyciu na chwilę przed śmiercią są w stanie przywrócić do stanu przed bitwy. Wszyscy się pożegnali i zaczęli rozchodzić. Ja z Adą byłem już poza stadionem,
- Noo, to gratuluję! - Przerywam ciszę i poklepuję ją po ramieniu,
- O co Ci chodzi, przecież oddałeś walkę - Mówi  lekko zmylona..
- Prawda. Ale gdybym zwlekał kilka sekund dłużej, pokonałabyś mnie, seryjnie, patrz. Nawet teraz uginają mi się kolana - Odpowiadam - Nie wiem jak Ty, ale ja dałem z siebie więcej niż 100%
- Heh, miło - Skomentowała, ale nagle przystanęła i oboje odwróciliśmy się w stronę stadionu  z ludźmi, gdzie dosłownie po paru sekundach trafia 5 różnych pocisków, o mocy równej naszej. Gdy te się zderzają, jedyne co widać, to światło.

CDN...

poniedziałek, 30 listopada 2015

08. Nowy Podział

- Yyy, ale w jakim sensie? - Pytam zdziwiony.
- Pomyśl. Jesteś ode mnie silniejszy - Odpowiada Ada.
- Aa, teraz rozumiem po co ten podział... Ale zdajesz sobie sprawę, że tam jedno z nas najpewniej zginie? - Pytam dla przypomnienia,
- Tak, ale to da mi pewność, że nie będziesz się oszczędzał - Odpowiedziała, puściła oczko i mnie minęła.
- Żal... - Pomyślałem, machnąłem ręką i udałem się na miejsce gdzie miał się odbyć cały ten podział.
Nie minęło ani 10 minut, a już wszyscy byli na miejscu i czekali na moment, gdy Ada przemówi. Bo mimo że nie przewodzi, to jednak z jej inicjatywy to wszystko, no i jest jedną z najbardziej szanowanych osób w gildii.
- Adrian, ustaw się  kilka kroków obok mnie, sam wybierz stronę - Powiedziała, a ja zgodnie z jej słowami stanąłem po jej prawej stronie.
- Jako, że wyjaśniliśmy już wcześniej  między sobą kto jest silniejszy, każde z was będzie przydzielone do mnie, albo do niego - Dodała wskazując na mnie. Ogólnie widać było, że strasznie się wczuła w to co robi.
- W sumie to jak chcesz ich sprawdzać? Mają się po prostu trzaskać między sobą? - Spytałem ją.
- Nie. My będziemy ich sprawdzać.  Jeśli któryś mnie rozłoży, albo Ty stwierdzisz że ma więcej do powiedzenia niż ja, to jest Twój - Odpowiedziała.
- Ok - Przytaknąłem. I się zaczęło.
Po trochę ponad godzinie podział został rozstrzygnięty. Podczas tego jedna osoba zrezygnowała, twierdząc, że nie czuje się na siłach, więc na mnie i Adę przypadło po 11 osób.
- Gotowe - Odsapnęła z zadowoleniem Ada.
- To co teraz? - Pytam.
- Co się pytasz, bierz ich i przerób na pakerów - Odpowiedziała.
- A tak serio... Po co Ci to? - Spytałem nim odeszła.
- Mówią Ci coś słowa "żyje się raz"? - Odpowiada pytaniem na pytanie.
- No, stara gadka - Odpowiadam - Yolo wszędzie, co to będzie,
- Hah - Zaśmiała się - Gdy przyjdzie czas na naszą walkę, nie zawiedź mnie, ani nie próbuj dawać forów, bo nigdy bym Ci tego nie wybaczyła.
- Jasne, nie ma problemu - Odpowiedziałem wbrew myślom, które krążyły po głowie.
-  I to rozumiem - Skomentowała, obdarowała przytulaskiem i odleciała, a ja stałem jak ten dąb.
- Mowy nie ma, żebym miał wygrać z nią poprzez zabójstwo... - Pomyślałem z dzikim uśmiechem chwilę po tym jak odleciała, mając już w 1/4 gotową strategię na walkę z nią.
- Chyba w końcu mi samoocena podskoczy przez to wszystko... - Stwierdziłem,
- Dobra klocki, idziemy,  nie marnujmy czasu - Powiedziałem do 11 moich towarzyszy, a w skład nich wchodzili:  Adrian, Robert, Piotr, Maciej, Tomek, Norbert, Jakub, Arek, Michał, Ernest, Bartek,
- Ok, prowadź! - Odpowiedzieli chórem.
- Wow... - Pomyślałem zaskoczony, - Dobra, za mną!
- Chociaż... Tutaj jest dobrze - Stwierdziłem - Na początek wszyscy zawalczcie 1 vs 1, potem każdy ze mną. Następnie przeniesiemy się na hale i poszalejemy z grawitacją
I tak ćwiczyli, ćwiczyli, i ćwiczyli przez kolejne 2 tygodnie, przez które każdy wyraźnie urósł w siłę, czy opanował nowy ruch/technikę, udało się to też samemu Adrianowi. Od tego czasu ćwiczenia przeniosły się na  hale grawitacyjną, gdzie poziom treningów diametralnie wzrósł, by grawitacji 10 razy większej niż normalnie. Zgodnie z celem, w takich warunkach wszyscy opanowali poziom SSJ, a niektórzy  nawet wraz z Adrianem zaszli dalej. Zespół Ady zaś nie pozostawał w tyle, pomimo odmiennych metod. Na ostatni tydzień przed turniejem Adrian, zarówno jak i Ada zarządzili, że ten czas ma być przeznaczony tylko i wyłącznie na relax. Nie spotkali się ze sprzeciwem, jak można się  było zresztą domyślić. W tym czasie Adrian w końcu stwierdził, że...
- Wypadałoby zerknąć na regulamin - Stwierdziłem i podszedłem pod przeciętnej wielkości tablicę z wypisanymi zasadami. Nie zabrakło starej zasady, że można wygrać poprzez  śmierć, lub kapitulacje. Reszta waliła nudą. Już  miałem zawracać, lecz pojawiła się i Ada.
- Cześć! - Zawołała wymachując prawą ręką.
- Yo! - Odpowiadam i czynię to samo.
- Co tam? Gotowi? - Spytała od razu o konkret.
- Jeszcze jak - Odpowiadam - A wy?
- Pewnie - Odrzekła od razu - Szkoda, że nie ma walk drużynowych...
- Tak. Prawdopodobieństwo, że kilka osób rzuciło by się na jedną osiągnęło by niegrzeczny poziom - Stwierdziłem.
- A no racja w sumie... - Przyznała zawiedziona.
- Ale przyznaję, że ciekawie by było - Dodałem, by poprawić jej humor.
- Hmm... To może po turnieju? - Zaproponowałem. Po chwili jednak ugryzłem się w język.
- Po? - Spytała mierząc mnie wzrokiem podejrzliwie - Ty coś kombinujesz, nie mylę się?
- Jak śliwka w kompot... - Pomyślałem - Zobaczysz, to sama stwierdzisz czy tak, czy nie.
- Ehh... Czemu tak się nastawiłaś na to, że jedno z nas tam zginie? - Pytam przerywając niezręczną ciszę.
- Nie wiem, może po prostu mam dosyć... - Mruczy pod nosem.
- Czego? Nie mów mi, że życia.
- Tak - Odpowiedziała stanowczo, z tak samo stanowczym spojrzeniem.
- No to pozwól,  że powiem od razu. Zamierzam wygrać, jednak bez zbędnych trupów - Mówię z rękoma w kieszeniach.
- Nawet finałową...? - Spytała takim tonem, że trudno wyczuć emocje jakie nią kierują.
- Tak - Odpowiadam bez wahania.
- Widać, że nie doczytałeś. W finałowej nie ma takiej opcji,
- Jeśli jest jak mówisz, to oddam walkę - Odpowiadam.
- Ale..! - Aż się zacięła.
- Spokojna głowa, obiecaną walkę dostaniesz. Jednakże nie masz co liczyć na śmierć - Dopowiedziałem i stwierdziłem, że pora wracać - Hejka
- Pa.. - Odpowiedziała zmieszana.
- Tak jak myślałem, wcześniej się ze mną bawiła - Pomyślałem wchodząc już do pokoju i lotem ściętego drzewa opadam na łóżko - Zupełnie równy poziom...
Ada tymczasem siedzi przy zapalonym kominku, oparta o ścianę, z głową schowaną między kolana...
- Niech go...! -  Krzyknęła uderzając z całym impetem o ścianę za nią.
- Nieważne jakie daje mu powody by walczył do upadłego, on i tak wszystko bagatelizuje! - Pomyślała, i po chwili zerknęła przez okno, była już wtedy noc, księżyc w pełni.
- Zatem pokaż mi co zaplanowałeś, uparty baranie - Powiedziała z uśmiechem wpatrując się w gwiazdy, a jej myśli zaś nikomu nie znane...

CDN...




wtorek, 17 listopada 2015

07. Turniej coraz bliżej! Płonące aspiracje Ady!

Minął dzień od podzielenia gildii Immortals na duety, zgodnie z zasadami pierwszej fazy kwalifikacyjnej, która ma mieć miejsce za miesiąc od teraz. A  praca od samego rana na pełnych obrotach.
- Się rozwinęła... - Stwierdziłem z podziwem po tym co to Ada nie wyrabiała po całej sali treningowej.
- Ej, a Ty co, śpisz?! - Zawołała z góry.
- Tej a co się dziwisz, wywaliłaś mnie z chaty o 6 - Odpowiedziałem z żalem i powoli, jeszcze w trybie śpiocha wzleciałem na jej wysokość.
-  To może sparing na przebudzenie? - Zaproponowała.
- Ok. Na pełnej mocy rzecz jasna? - Dopytuję.
- A co myślałeś, że się klepać będziemy? - Odpowiedziała roześmiana - Lądujmy.
- No, to dajesz, panie mają  pierwszeństwo - Powiedziałem stojąc już na podłożu.
- Patrz, patrz - Powiedziała pod nosem i przeszła w poziom SSJ,
- Można się było spodziewać - Pomyślałem i uczyniłem to samo.
-  Heh, prawie identyczny poziom - Zaśmiała się Ada.
- Nomć, żeby nie to pompowanie się na obozie, to byś mną mogła kurz wycierać, ale i tak różnica to zaledwie kilka jednostek (W ten sposób moc będzie rozpoznawana na turnieju)- Odpowiedziałem nie ukrywając podziwu.
- Już się tak nie podlizuj, nie będzie taryfy ulgowej! - Powiedziała i od razu teleportowała się za mnie i od tyłu zasadziła mi kopa z pół obrotu w plecy, w wyniku czego wywaliło mnie do przodu jak z procy, a Ada nie czekając wyprzedza mój tor lotu, ustawia się idea(na)lnie przede mną i kolejnym kopnięciem wywala mnie w górę.
- I jak, nadal śpisz?! - Zapytała wyraźnie podekscytowana.
- Nie, w sumie to już skończyliśmy rozgrzewkę - Odpowiedziałem przeciągając się by ją  dodatkowo poddenerwować.
- Jak zawsze masz gadane - Stwierdziła dając mi znak prawą ręką  że jest gotowa.
To też ruszam prosto na nią, tak jak ona prosto na mnie, po zderzeniu się z ogromną siłą przechodzimy do równie szybkiej wymiany ciosów, z tym że mi z moimi zasadami dość ciężko zadać cios płci przeciwnej. Ada najwyraźniej to zauważyła i sprzedała mi takiego strzała w brzuch, że aż trochę krwi trzeba było wypluć. W odwecie teleportuję się za nią, chwytam za szyję, przerzucam przez siebie sprowadzając z hukiem na ziemię. Taka szybka kombinacja.
- Miał być sparing, a nie klasyczne jebudu - Powiedziałem do niej z żalem.
- Trzeba było to powiedzieć zanim posłałeś mnie na ziemię... - Odpowiedziała również z żalem.
-  Meh, przydałaby się jakaś walka 2 vs 2, skoro mamy działać wspólnie - Stwierdziłem rozglądając się po jeszcze pustej sali.
-  Może ktoś z gildii by na to poszedł? - Spytała Ada.
- Najpewniej tak, tylko nie bardzo wiadomo kiedy planują zacząć trenować - Odpowiedziałem zrezygnowany.
- Chodź do kwatery, może uda się kogoś namówić - Dodałem, a towarzyszka przytaknęła.
Wypada dodać, że kwatera naszej gildii jako jedyna znajduję się poza miastem, w spokojnym i przyjemnym miejscu, na co niekoniecznie na 1 moment nazwa wskazuję. Po godzinie byliśmy już na miejscu. Nie jest to żaden szczyt luksusów, ani też nic godnego pożałowania. Tak w sam raz.

- Proszę bardzo - Powiadam i otwieram drzwi ustępując zarazem należnego pierwszeństwa.
- Dzięki, milordzie - Odpowiada i kroczy dalej przed siebie w kierunku schodów.
- O, awansowałem? - Spytałem z przekąsem.
- Tak, z poziomu 0 wbiłeś na 1 - Odpowiedziała  mrugając przy tym 1 okiem.
-  Tiaa, dzięki - Odrzekłem i tak o to weszliśmy do pokoju głównego, ale nie był jakoś zbytnio  zapełniony. Tak więc Ada postanowiła że  zwoła tu wszystkich, choćby miała ciągnąć każdego za ucho. Po udanej "operacji" odchrząkuję,  występuje na środek i ogłasza że poprzez walki sparingowe 2 vs 2 cała gildia zostanie podzielona na 2 oddziały. Mocniejszy, i oczywiście ten mniej mocny. Jak się idzie spodziewać wszyscy przystają na jej słowa z entuzjazmem.
- Wszystko idzie zgodnie z planem! - Pomyślała zaciskając ręce w pięści - Celowo udawałam przed nim słabszą.
- Adrian! - Zawołała.
- Co? - Pytam odwracając się.
- Pamiętasz jaką obietnicę mi złożyłeś?
- Mniej więcej - Odpowiadam drapiąc się pod brodą.
- Spełnisz ją szybciej niż myślałeś...!

CDN....

piątek, 13 listopada 2015

06. Światło w Ciemności, Złota furia! cz.2

- Co za pozbawione wdzięku fajerwerki - Skomentowałem gdy wybuchy ustały.
- Sam jesteś bez wdzięku! - Odpowiada bezimienny
- Tak swoją drogą... Jak Cię zwą, głupio byłoby nie znać imienia swej 1 ofiary - Mówię do niego.
- Serio masz coś nierówno myśląc że wygrasz. Ale me imię to Andrzej - Odpowiedział.
- Wow... Nieźle - Podsumowałem.
- A tyś co za jeden? - Spytał dla wyrównania rachunku
- Adrian - Odpowiadam.
- Dobra, teraz możemy skończyć - Dodaję
- Jak raz się zgadzam - Odpowiada Andrzej.
- Czemu jesteś tak pewny siebie? Nie czujesz jaka między nami jest różnica? - Pytam przed atakiem,
-.... Czuję! - Odpowiada jak by coś ukrywał.
- A może to po prostu działa tak, że do wyczucia czyjeś energii potrzebujesz pełnego skupienia? To by wyjaśniało czemu w trakcie walki Ci to nie wychodzi - Wtrącam.
- Wal się! - Nadarł ryjca i przystąpił do szarży.
-  Nie rozpoznano komendy - Powiedziałem sobie pod nosem i na pełnej mocy przebiłem jego brzuch ciosem z pięści.
- C-Co?! - Krzyknął po tym jak upadł z hukiem na ziemię.
- Koniec zabawy - Podpowiadam z uśmiechem.
- Na prawdę jesteś w stanie dokonać mordu? - Spytał próbując wywołać we mnie mieszane uczucie.
- A jestem. Nie zasługujesz na to by dalej żyć - Odpowiadam i wystawiam prawą rękę do przodu i rozpoczynam ładowanie ostatecznego ataku.

- Jakieś ostatnie słowa? - Pytam.
- W zasadzie to tak... - Zaczyna przemowę Andrzej.
- To nawijaj, nie mam całego dnia - Pośpieszam go.
- Na prawdę nie wiem jakim cudem w tak krótkim czasie po opuszczeniu obozu osiągnąłeś stadium SSJ, ale nie myśl że jesteś i będziesz jedyny - Przemawia z głową podniesioną lekko ponad ziemią.
- Wiem, zdaję sobie sprawę - Odpowiadam i zwiększam obwód ładowanego ataku. - Coś jeszcze?
- Ta... Niech Cię diabli! - Krzyknął, ale tak ledwo, ledwo. 2/10
- Ok - Przytakuję i Andrzej zostaje "spopielony"
- I to by było tyle - Pomyślałem strzepując z siebie brudy - Wypada posprzątać...
I tak Adrian wraca do stanu normalnego, lewa ręką przed siebie i 2 palce w górę (wskazujący i środkowy) w celu "wypalenia" terenu i ewentualnych pozostałości po całym zajściu. Po szczerym i opanowanym "Nie ma zbytnio gdzie lecieć" ziomek nasz rozpoczyna ponowny lot, by znaleźć się w mieście oddalonym o 30 km na południe od miejsca niedawno stoczonej walki,
Ada w tym czasie zaciekle trenuje przebywając w dość skalistym otoczeniu, jednak niespodziewanie ktoś jej przerywa... Postać męska,  przeciętnego wzrostu i postury.
- Witaj - Rozpoczyna rozmowę.
- Cześć, czego? - Ada najwyraźniej nie lubi się patyczkować.
- Spokojnie, nie mam żadnych brudnych myśli ani ten teges - Odpowiada z rękoma w kieszeniach.
- A czy ja o to pytałam?
- Nie, ale to już tak dla uprzedzenia - Odpowiada
- Spoko
- Do rzeczy... Niedaleko na wschód od nas znajduje się podziemne miasto zdolne pomieścić póki co 10.000 osób, co prawda nie wszystkie konstrukcje  są jest stabilne w 100%, ale nad tym trwają już prace. Ludności już na ten moment jest zebrana prawie ponad połowa. Szukamy i przyjmujemy osoby od troszkę niższego poziomu mocy niż Twój - Wyjaśnił ładnie z perfect wymową.
- Powiedzmy... Jakie wymiary lokum oferujecie i czy jest tam jakieś dogodne miejsce na trening? - Spytała Ada.
- 20 x 50 co do wymiarów. Do treningów jest specjalna sala - Usłyszała w odpowiedzi.
- Pobyt darmowy, tak? - Spytała znów.
- Tak, totalitarnie, dopóty sama nie zdecydujesz się opuścić - Le bardzo kusząca odpowiedź.
-  W porządku - Podsumowała i polecieli w wskazanym przez tajemniczą osobę kierunku.
Reszta świata w tym czasie pogrąża się w coraz to większym chaosie spowodowanym faktem, iż policyjne "pukawki" nie przynoszą rezultatów, nawet jako straszaki. Sprawiedliwość od teraz rządzi się nowymi prawami, w skrócie zabijasz, lub giniesz. Wojny prowadzone są również "aktualnym" sposobem i odstąpiono od broni palnej, czy też wszelkiego rodzaju wozów pancernych, jedynie samoloty wojskowe się zachowały i są dalej wykorzystywane, Wszyscy polegają na własnej sile i z czasem poznają się na tym, by rosnąć w siłę trzeba trenować, a nie raz wyciskać z siebie 7 poty by osiągnąć pożądany efekt choć w pewnym stopniu. W ten oto sposób na ziemi mija pół roku... Gdzie 60% ludności osiągnęło poziom mogący stanowić nie małe zagrożenie. Tak jak zostało powiedziane - Adrian nie jest już jedynym który ma w zakresie umiejętności transformację w Super Saiya-Jina. Udaje się to nawet Adzie, która zaciekle pilnuje poziomu mocy Adriana, gdyż od miesiąca przebywa on w tym samym mieście, co ona, w dodatku dom przy domie. Często razem trenują, w roli "sparingu", nie ma lepszego sposobu na opanowanie walki, niż właśnie walka. Sala gdzie mają miejsce wszelkie treningi przeszła wiele zmian... Nieważne jak wielkie zniszczenie spowodujesz po minucie wszystko wraca do stanu poprzedniego, a nad areną postawiono zmodyfikowane pole siłowe, to też potencjalni zawodnicy nie muszą się hamować. A miasto samo z siebie liczy sobie 100.000 mieszkańców. Nie zabrakło też podziału na gildie, które gdy nadejdzie czas ruszą w zwartym szyku z większą szansą na przeżycie, póki co często organizowane są mecze towarzyskie pomiędzy różnymi gildiami. W meczach turniejowych zaś podstawową zasadą jest uśmiercenie przeciwnika, by odnieść pełne zwycięstwo, Właśnie trwają przygotowania do turnieju, który ma mieć miejsce za 2 tygodnie od teraz. Adrian i Ada zostali przydzieleni do duetu, który ma reprezentować ich zespół liczący 25 członków, o nazwie Immortals.. Podczas którego by przetrwać, będą zmuszeni zabić...
CDN


niedziela, 1 listopada 2015

05 - Mam cię! Złota furia! Cz.1

Lecę w wcześniej obranym kierunku, a przed oczyma nic, tylko kolejne eksplozje...
- Baw się póki możesz! - Pomyślałem i przyśpieszyłem tempa, by w przeciągu 5 minut stać tuż przed nieznanym opponentem.
- W końcu jesteś - Zaczął nieznajomy.
- Wiedziałeś że przybędę? - Pytam.
- Mniej więcej... - Odpowiada w dość irytujący sposób - Wiedziałem o Tobie już przed opuszczeniem obozów, nie trzeba było się rozkminiać nad tym, czy zdecydujesz się nawiać, zwłaszcza przy takim poziomie.
- Już wtedy? Ale jak? - Pytam nie dowierzając - Przecież nie było Cię w naszym obozie.
- Zgadza się - Potwierdza. - Znajdowałem się w sąsiadującym od wschodu.
- To pogratulować, nie spodziewałbym się że można w tak szybkim czasie opanować tak dobrze wyczuwanie energii - Powiedziałem trzymając prawą rękę w kieszeni - Ale nie po to tu jestem...
- Domyślam się... - Odrzekł.
- Jednak nim przejdziemy do  sedna... Po co te zniszczenia, działasz dla kogoś? - Pytam.
- Nie - Odpowiada z założonymi rękoma i uśmiechem.
- To po co to wszystko?! - Pytam przywołując z impetem wokół siebie nowo nabytą moc.
- Spokojnie, tygrysie... Że tak powiem: Co ci z wielkiej  mocy, skoro musisz liczyć się z ograniczeniami i czymś takim jak prawo?! - W końcu sensownie odpowiada.
- Choć z drugiej strony muszę Ci podziękować... - Powiedziałem.
- Co...? Za co? - Pyta zdezorientowany.
- Nie będę musiał się hamować! - Odpowiadam i ruszam na (póki co) bezimiennego z pełną mocą.
- To mi się podoba, masz okejke! - Daje odzew i wystawia rękę w moim kierunku, by zaś z palca wskazującego wystrzelić pocisk energetyczny. Ale w ostatniej chwili przed wystrzałem teleportuję się przed niego, chwytam za rękę niwelując ładowany pocisk, zwiększam "uścisk" do tego stopnia, że aż mu sie ryjec wykrzywił.
- Koniec imprezy, szmato! - Powiedziałem i zwiększyłem siłę ucisku jeszcze bardziej - Zabiłeś tylu niewinnych, jednego za drugim - Po tych słowach padł na prawe kolano.
Nadal nie mogąc się wyrwać z pod mojego uścisku  zaczął zwiększać energię jeszcze bardziej, aż ta otaczała jego. mnie i spory obszar poza mną. Jednak dalej stałem niewzruszony. W końcu zwolniłem uścisk, a ten odskoczył  na 10 metrów w tył.
- Coś ty robił,że masz taką moc? - Spytał.
-  Nie mów mi, że to...!
Aż strach pomyśleć, ale naszą walkę dało się odczuć na tak wielką skalę, że nawet Ada wiedziała co się w tej chwili dzieje.
- Jednak to opanował, skurczybyk... Super-Saiya-Jina - Pomyślała - Ale spokojnie, mi też już wiele nie brakuje - Stwierdziła patrząc na swe zaciśnięte w pięść dłonie. A wracając do gwoździ programu...
-Ja... - Zacząłem.
-Ja... - Dodałem z większym tonem, zaciskając ręce w pięść i znów dokonując wzrostu mocy.

- Zabiję cię, śmieciu! - Krzyknąłem dając upust nerwom i ruszam   z impetem w jego kierunku. Najpierw serwuję mu lewy sierpowy, po którym poleciał jak piłka od siatkówki podczas serwowania. Będąc na odpowiedniej wysokości odbijam się prawą nogą od ziemi jeszcze bardziej zwiększając prędkość pędu, chwytam gnojka za szyję i za jedną nogę, a następnie przez kolano cholerę jedną, na dokładkę zrzucamy go na ziemię. Nie minęło długo, nim z wielkim boom wynurzył się na powierzchnię i na równą wysokość co ja.
- Nie zgrywaj ważniaka - Zaczął przemowę.
- Mówisz, że wszyscy zabici byli niewinni? - Pyta retorycznie.
- Twierdzisz, że to co robili niektórzy z nich było słuszne?
- Nawet jeśli, to i tak już za to zapłacili - Odpowiadam.
- Ciebie też za chwilę się pozbędę - Odrzekł z uśmiechem.
- O ile ja prędzej Cię nie zabiję - Odpowiadam. A ten się zaśmiał.
- Ty? Mnie? Chyba od tego wszystkiego coś ci się we łbie poprzewracało - Powiedział,
- Nie ma nawet opcji, że wygrasz - Dodał. Tym razem wywołując u mnie uśmiech - Nawet jeśli opanowałeś SSJ!  - Po tych słowach gwałtownie wykonuję ruch do tyłu, a ja na równi wraz z nim. Co zaś dało mu do zrozumienia że sytuacja nie jest za ciekawa i pierdyknął we mnie czerwonym strumieniem energii.

Oczywiście stopniowo zaczął dokładać coraz to wiecej, by się upewnić że zostanie ze mnie sam proszek do prania. Po minucie skończył, drugie tyle zajęło opadanie dymu, by zobaczył że stoję nietknięty. No to zaczął od nowa, lecz z większą siłą, to też każdy pocisk dodatkowo był otoczony błyskawicami. Jednak skończyło się tak, jak przy poprzedniej próbie.
-  Nie wybaczę ci, choćbyś nie wiem jak bardzo miał błagać - Powiedziałem już z full powagą.

Wtem wystawiam przed siebie prawą rękę w pozycji otwartej, zwiększam moc. I posyłam w jego kierunku mocy aż tyle, że ten zostaje posłany do tyłu robiąc do tego salta w tył, po pięciu się zatrzymał i wrócił do pozycji stojącej. Ja nie czekając na zaproszeniu znów lecę w jego kierunku, przywalam mu z łokcia prawej ręki w podbródek, co go wybija w górę, a ja zaraz za nim zwiększam tempa i z full speedem głową mu w plecy przywaliłem. Ten się odwraca i zaczyna atakować, jednak jego ciosy okazują się wolne i łatwe do zblokowania, czy uniknięcia. Po niespełna 2 minutach wycofuje się i ląduję na ziemi z zadyszką jak po biegu 10km nonstop, a ja ląduję naprzeciw ze spokojem. To co bardzo wkurza, więc w prawej ręce, poprzez 2 palce ładuje atak, mocniejszy od poprzednich i wystrzelił. Ja tylko teleportowałem się krok dalej i pocisk przeleciał obok mnie.
- Uniknął tego?! - Nie dowierzał bezimienny - Niemożliwe!
Po powyższych słowach znów akcja przenosi się w powietrze i od razu podąża na mnie cała salwa tychże samych pocisków, które jedno po drugim zgrabnie unikam.
- Niech cię diabeł... - Wystarczy że cię trafię i ty.... - Powiedział z trudem.
- Uderz mnie, to się przekonamy - Odpowiadam.

- Coś powiedział?! - Pyta oburzony.
-  Jaja sobie robisz?! - Ale jak prosiłem tak zrobił, atak trafia celu, głowa mocno przechyliła się do tyłu, jednakże natychmiastowo wróciła do normy z tym samym uśmiechem.
- Czym ty do cholery jesteś?! - Pyta znów.
-  Jak się zapewne domyślasz... Twój pogromca! - Odpowiadam.
-  Rzeczywiście, jakimś cudem przebywasz w SSJ. Czyli twoje serce przebudziło się poprzez gniew, tak? Spoko. Pewnie dlatego inni nie mogli, choć nieźle się starali - Podsumował.
- Co za upokorzenie... Żeby pierwszy lepszy kalesoniarz bawił się ze mną jak  z drewnem... - Myślał w tym czasie.
- To twój koniec, zmów paciorek - Mówię do niego i znów zwiększam energię
- A pierdzielcie się wszyscy! - Krzyknął i wystrzelił pocisk wielkości piłki lekarskiej w ziemię, powodując kilka wybuchów pod rząd.
CDN





wtorek, 27 października 2015

04. Co się tu odwala.exe.

Późna noc, jednakże Adrianowi wrażenia po walce nie pozwoliły na zbyt długi sen, z powodu czego od   5 rana (jeśli telefon go nie kłamał), jednakże nie wykonywał żadnych bardziej skomplikowanych ruchów, czasami ewentualnie przesuwał się w bok, by uwolnić dusiciela na 3 litery (bąk). Aż nagle...
- A idę  - Pomyślałem, zleciałem na ziemię i ruszyłem pewnym krokiem  w głąb lasu.
No i poszedł. Z założenia tempo chodu miało być wolne, ale że nie jest to jego specjalnością, to też niespecjalnie mu to wyszło i trasa została pokonana szybciej niż było to w planach. Na potrzeby czego kurs się przeciągnął, aż  w końcu znajdujemy się na otwartej przestrzeni.
- Postawił biedrę bym - Stwierdziłem rozglądając się po dość obszernej, rozszerzającej się przestrzeni - Muszę ją tu zabrać, może się nawet tędy pójdzie.
Tymczasem okazuje się że Ada przebudziła się praktycznie po moim zejściu z drzewa na ziemię...
- Kurde... - Stwierdziła mając przed oczyma walkę z wczoraj, przy czym zaciskała ręce w pięści. - Nie będę dłużej na nikim polegać...
Po tych słowach zeszła  z drzewa własnoręcznie, tak bym nie był w stanie wyczuć po energii, że już nie śpi. Wzięła z ziemi patyk i na kawałku ziemi wyryła "Przepraszam", po czym poszła w długą. Adrian tym czasem już od 10 minut jest w drodze powrotnej i jak na złość teraz ogarnął wolny chód. Po kolejnych 15 w końcu znajduję się pod swoim drzewem, nie trzeba było więcej niż 5 minut, by wyryty napis został zauważony.
- Meh, Trudno - Stwierdziłem. Postałem chwilę w ciszy i ruszyłem do domu. Przedtem zdążyłem pod jej napisem tym samym patykiem wyryć "Powodzenia".
- Jak nie będę zwalniał, to 2 godziny i jestem - Oszacowałem totalnie nie myśląc o zaistniałej sytuacji, nie chcąc też lecieć na zbyt wielkich zapasach energii, by nie zwrócić przypadkiem na siebie zbyt wielkiej uwagi. Po 10 minutach jednak i tak przyśpieszyłem, a wszelkie "szkodniki" po prostu mijał i zostawiałem w tyle.
- Paparazzi...
Po drodze jednak kiszki zaczęły nawalać hip-hopem, to też po drodze udało się zlokalizować odpowiednią miejscówę i obkupić się za 50 złociszy. Miejscówka ta była nienaganna, z nawet spoko otoczeniem, składającego się uliczki i wzniesienia za sobą. Kupiło się zestaw obiadowy, panga, frytki, surówka i pićko z ropy naftowej (Cola). Konsumowało się przednie i pomimo niemałego zaludnienia w spokoju, pewnie również byli wypompowani po tym jak nawiali. Po skończeniu posiedziałem dodatkowe 30 minut, bądź, co bądź dawno nie widziało się TV na oczy. Nagle otwierają się drzwi i rozlega się dzwonek, Odwracam się i widzę ją - Adę. Ta w trybie natychmiastowym opuszcza pomieszczenie, ja w pośpiechu wychodzę za nią i w ostatnim momencie zdążyłem nim miała odlecieć.
- Hej - Powiedziałem, gdy ta stała jeszcze plecami do mnie.
- Hej - Odpowiedziała nie zmieniając kierunku w którym stała.
- Co to się stało że podjęłaś taką decyzję? - Spytałem zakładając ręce.
- Po Twojej walce z Pawłem coś sobie uświadomiłam... - Odpowiedziała nie w pełni.
- Co takiego? - Pytam.
- Że nie mogę wiecznie na kimś polegać, nie chcę. Chcę rosnąć w siłę!  Zobaczysz, przegonię jego, resztę elity, Ciebie też! - Odpowiada z uniesionym głosem.
- Jesteś jednorazowa - Stwierdziłem z uśmiechem.
- Zobaczysz, podkulisz jeszcze ogon i  przyznasz, że to ja jestem silniejsza! - Dodała,
- Skoro o tym mowa, to i tak ukrywasz w sobie więcej energii, niż idzie przypuszczać - Powiedziałem wybijając ją z równowagi.
- Więc wiedziałeś... Teraz proszę, obiecaj mi na ten moment,, że nie przestaniesz trenować, oraz że przy następnym spotkaniu stoczymy taką samą walkę jak Ty ostatnio. Na najwyższym poziomie - Powiedziała już z zamiarem odlotu.
- Dobrze, będzie jak mówisz - Odpowiadam.
- Do zobaczenia - Powiedziała i poleciała w swoim kierunku.
- Cóż, też będę się zbierał, 30  minutek i jestem - Pomyślałem i tak zrobiłem.
- Przeciwniczka, co? - Myślałem przez połowę drogi nad tym, czy w ogóle zamierzam walczyć z dziewczynami.
Wtem dostrzegam niespodziewany eksplozję, której skala mogłaby spokojnie strawić 1/4 większego miasta, tak więc przyśpieszam będąc pełen obaw.
- Co tu się do cholery dzieje?! - Zapodaję krzykacza i lecę na pełnej mocy.
Potwierdziły się najgorsze obawy. Sąsiednia okolica cała w ogniu,   po chwili można było zauważyć płonący kościół znajdujący się z mojej wsi, co oznaczało tylko jedno, jednak pomimo tego nie zawróciłem.Po bliższa 5 minutach ląduję na wjeździe, totalnie zdemolowanym, pomimo że z kostki brukowej, 2/3 domu w ogniu, tak jak wszystko wokół, ani odrobinki życia. Z oczu płyną łzy, padam a kolana i całymi siłami uderzam pięściami w ziemię, powodując dodatkowe "wgniecenia". Pod swoim domem spędziłem nie mniej niż godzinę, wtem do umysłu uderzyły do mnie słowa "Sometimes darkness can show you the light". Osiągam limit, nerwy puszczają, wydzieram się na całe gardło, a wokół mnie pojedyńcze wyładowania elektryczne, a całego mnie od stóp, do głów zaczyna  otaczać aura, tym że nie biała jak to zawsze występywało przy wzroście energii, lecz złota. Włosy na głowie również stopniowo uległy zmianie barwy, Aż w końcu narodził się  nowy wojownik, którego spokojne serce zostaje rozjuszone poprzez gniew... Odwracam głowę na zachód i przez pewien czas stoję tak bez ruchu, potem powoli wznoszę się w powietrze, zaciskam ręce w pięść, przywołuję wokół siebie nową moc i ruszam w tym kierunku, pytanie tylko - Po co..?
CDN

niedziela, 4 października 2015

03 - Starcie elity!

Teraz typowe dla sytuacji 1 minuta ciszy i stania w bezruchu
Tak sobie stoją, stoją i stoją, do momentu, gdzie następuje mocny powiew wiatru, z którym obydwaj ruszyli by wyprać sobie flaki. Jako pierwszy to Adrian dotarł do celu i przypuścił atak z nogi i z buta, lecz obydwa zostały zablokowane, a Paweł w odpowiedzi wywalił  kopa, przed którym udało  się Adrianowi uskoczyć, zadać cios z kopa będąc w powietrzu, jednak było to kolejne chybienie, to se wylądował na ziemie, by odskoczyć na około 10 kroków w tył i rozpoczęło kolejne natarcie, sprowadzając tym samym Pawła do obrony, którą oczywiście bezbłędnie wykonał i zadał Adrianowi cios z sierpa, a on w tym samym czasie trafił oponenta w twarz z buta. Każdy jednak spokojnie "wylądował" na równych nogach, potem tylko wymiana uśmiechów i ponowna obustronna szarża na siebie, ale tym razem Adrian na kilka sekund przed "zderzeniem" wzleciał w górę, by wylądować za przeciwnikiem i znowu wykonać szarżę, ale z pewnym urozmaiceniem, polegającym na "przeleceniu" przez przeciwnika w postaci niby ducha, i w momencie opuszczenia przez niego gardy pojawienia się i zadania ciosa z pieści w brzuch, i z kopa w żarówę, sprowadzając go na glebę.

-Dobra robota. Szkoda byłoby tak szybko to zakończyć, nie uważasz? - Powiedział Pawcio po podniesieniu się. - Już zaczynałeś się cieszyć z wygranej?
-  Heh, bez żartów. Wiem, że tak łatwo nie pójdzie - Odpowiedziałem.
-  Mówisz, że do tej pory nie walczyłeś na serio? - Spytał.
-  Ty też nie walczyłeś całą mocą - Odpowiedziałem.
-   Niby taki niepozorny, a okazuje się, że w trakcie walki można cię porównać do ryby w wodzie - Stwierdził.
-  Ty też - Powiedziałem.
- To już zależy od przeciwnika - Odpowiedział.
-  Mam tak samo - Skomentowałem.
 Teraz Pawuś wykonuje 5 kroków zbliżeniowych, po czym przechodzi do szybkiego, ale jednak zblokowanego ataku. Adrianowi cudem udaję się odpowiednio chwycić oponenta za rękę i wyrzucić ku górże wzlatując od razu za nim ładując w trakcie swój  popisowy atak, celowo wypuszczony przy użyciu mniejszej ilości energii. Zgodnie z planem atak został "odbity", a w międzyczasie Adrian teleportował się zza plecy przeciwnika i tam też przypuścił atak z piąchacza. Pawełeg tym razem odczuł ból i w akcie zemsty zapodał Adrianowi strzała w mordę, a następnie gonga w łopetyne, po którym padł na ziemie niemalże na czworaka. A Paweł  wylądował i znowu  chwilowe stanie w bezruchu.
 -  Adrian, w pełni zasługujesz na tytuł elity, ale ja nie jestem gorszy - Tak sobie pawuś w myślach gada.
-  Kolo jest o wiele mocniejszy, niż myślałem. Najmniejszy błąd i przegram. - Też sobie takie coś zrobiłem w głowie.
- Dobra!
- Teraz pójdzie na całego - Pomyślał  przeciwnik
No i zaczyna się ładowanie pow3r@. Zarówno u jednego jak i drugiego, więc cały czas idą na równym poziomie. Po całym zabiegu, z nowym zapasem energii przez kolejne 20 sekund jest stanie i lampienie się na siebie.
-  Dalej - Powiedział Paweł., przerywając niewinną ciszę.
- Spoko - Powiedziałem i zadałem ciosa z pięści w brzuch, łokcia w plecy i kopacza w mordacza, wybijając Pawła w górę. Ale do tego wszystkiego doszła teleportacja i kolejny strzał w plecy, więc Mr.P ostatecznie znajduję się na twardym podłożu.
-  I to rozumiem. Najlepiej gdy walka jest wyrównana - Powiedział  wycierając krew płynącą z ust.
-  Dokładnie - Potwierdziłem.
- O kurde... Zupełnie inny poziom... - Przyglądała się wszystkiemu z zaciekawieniem Ada.
- Między nimi a mną jest przepaść....!
 I kolejne szarżowanie na siebie, tym razem bez uników itp. Raz ciosy trafne, a innym zblokowane. Raz Paweł mu w brzuch, a innym razem On jemu w głowę  z kopa. Z czego kopniak sprawił, że "odjechał" kilka metrów w tył. Jednak szybko wrócił do pionu, i popadając w śmiechawę.
-  Co raz bardziej mi się to podoba - Stwierdził i skrzyżował ręce, w wyniku czego powstały 3 klony Pawła.
-  Niepotrzebnie dzielisz moc na 4, poza tym na mnie to i tak nie zadziała - Stwierdziłem.
-  Zobaczymy! - Powiedział i cała 4 ruszyła do ataku.
Przez większość natarcia Adrian prawilnie blokował ciosy, lecz ostatecznie dostał z kopa w brzuch, z kolanka w twarz. i znów wracamy do ustawienia z przed natarcia.
-  Pierwsza Twoja walka na poważnie, co? - Spytał Paweł.
- No. Chyba - Odpowiedziałem.
- Smacznego! - Powiedział i każdy  z czwórki wystrzelił ten sam atak (Special beam cannon/Makankosappo, dla googlowiczów).
Ataki zderzyły się nie z Adrianem, ale ze sobą wzajemnie, więc boom boom było. Walka znów przeszła do przestworzy.
-  Na to czekałem - Stwierdziłem na widok całej 4 lecącej za mną jak po sznurku.
Pierwszy dostał z piąchy, drugi z kopa,  trzeci gonga, i ostatni z kolanka w brzuch. Po czym cała "ekipa" padła na ziemię i został tylko prawdziwy Pawuś.
-  Jam to nie chwaląc się sprawił! - Zawołałem z góry.
Ku zaskoczeniu Adriana,  przeciwnik wykonuje teleportacje  i dość szybko zadaje strzała w mordę, potem z łokcia w szyje i z kopa w plecy, przy mojej próbie wzlotu.
-  Szybki! - Pomyślałem próbując zlokalizować jego położenie. Gdy ten nagle pojawił się za moimi plecami.
- Co jak co, ale szybkość się zgadza - Stwierdził.
- A teraz postaraj się bardziej, bo inaczej przegrasz.
- Spoko, nie musisz mówić - Odpowiedziałem i kolejny wzrost mocy.
- Na pewno? - Spytał i również zwiększył moc.
Po odpowiednim "nazbieraniu" energii Adrian rusza na Pawła z zamiarem zadania kolejnego ciosa z pięści, jak się zapewne domyślacie, przeciwnik dość zgrabnie tego uniknął i zadał trafny cios z piąchacza, na co Adrian odpowiada ciosem z buta w twarz. Potem to tylko kolejna psychodeliczna wymiana ciosów. Raz Adrian dostał trafnego w ryjca, a innym razem Paweł, a w przypadku obustronnego chybienia okoliczne skały pękały motzno, co tylko znaczy o tym z jaką siłą walczą. W pewnym momencie Paweł wzlatuje w górę, a Adrian od razu za nim, więc Pawelunio widząc, że warto, wystrzelił średniej wielkości pocisk energii, lecz Adiś wykonuje teleportacje i kula energii nie trafia do celu, a Adrian za to pojawia się za Pawłem i korzystając z okazji zadaje cios z zaskoczenia polegający na prawym sierpaczu, potem była też próba kopnięcia, lecz to już udało się Pawłowi uniknąć. Teraz oboje lewitują na przeciw siebie i robią omega-słońskie wdechy i wydechy, nagle ku zdziwieniu obustronnemu ich energia całkowicie siada, a ci padają na ziemię.Ada momentalnie rusza jak z torpedy i pomaga Adrianowi wstać.
- Heh, czyli remis - Powiedział uśmiechnięty Paweł będący już na glebie.
- Taa, ale walka i tak była przednia - Powiedziałem stojąc już na równych nogach - Dzięki, Ada.
- Masz ze sobą coś na podleczenie? - Spytał Paweł też stojąc już na równych nogach.
- Nie bardzo - Odpowiedziałem pokazując mu puste kieszenie.
- Trudno... To do następnego - Powiedział podając mi rękę.
- Do następnego - Potwierdziłem słownie jak i uściskiem dłoni. Po czym ten odleciał w dal, a słońce miało się się ku wschodowi.
- Ada.... - Zwróciłem się do niej niespodziewanie.
- Coooo? - Spytała.
- Możemy odpocząć? - Spytałem blagalnie.
- Ty tu rządzisz, ale miejsce chyba nie bardzo odpowiednie na to - Stwierdziła rozglądając się wokół własnej osi. Nie myliła się, gdyż otaczający ich teren był pustką.
- Ale dobra wiadomość, z daleka widać las. Dasz radę zmusić się by tam dolecieć?
- Okoook - Zasalutowałem i w miarę przyzwoitym tempem doleciało się na środek lasu po około 10 minutach.
- To jak... Na drzewie, czy krzaki? - Spytałem z przekąsem.
- Drzewko - Odpowiedziała i zajęła miejsce na dość pokaźnej gałęzi.
- Understood - Powiedziałem i wyszukałem sobie w pobliżu podobnego rozmiaru gałąź
- Branoc - Dodałem będąc już w nawet wygodnej pozycji.
- Branoc - Odpowiedziała.
CDN

czwartek, 1 października 2015

02- Ucieczka.

- Dafuq?! - Przechodziło mi przez głowę, gdy po sprawdzeniu całej kolumny ludu nie było Ady.

- Ty! - Zawołał strażnik, którego raczej nie dostrzegłem skoro do tego doszło.

- Tak? - Dałem odzew.

- Co ty tu kombinujesz, chciało ci się spierdzielić? - Zapytał strażnik podejrzliwym tonem.

- Nie, nie, skądże! - Odpowiedziałem natychmiastowo - Szukam tylko mojej znajomej

- Skoro jej tu nie ma, to znaczy że musiała zostać - Skwitował Strażnik.

- Nie ma opcji, również została zakwalifikowana do elity - Odpowiedziałem próbując go wyminąć.

- I jesteś absolutnie pewien że jej tu nie ma? - Zapytał Strażnik ponownie.

- A czy w innym przypadku byśmy tu teraz rozmawiali? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Dobra, idź... Udam że tej sytuacji nie było - Stwierdził znudzony i ruszył za resztą.

- Poszło lepiej niż myślałem - Stwierdziłem w trakcie biegu.

- Dobry! - Zawołałem do nieznanej postaci dostrzegalnej po chwili, nie zważając na to, że noc nadal trwa. Nie uzyskałem odpowiedzi, ale też nie zostałem olany. Postać odwróciła się w moim kierunku i rozpoczęła spokojny chód.

- Luzak jakiś - Pomyślałem i pierwszy raz przez czas trwania tej nocki się uśmiechnąłem.
Wreszcie stanęli naprzeciw siebie, ale coś drętwo się przedstawiało...
- Wiesz, nie jesteś zbyt rozmowny - Powiedziałem mu pół żartem-pół serio.
- Mniejsza... Widziałeś gdzieś może w okolicy dziewczynę mniej wiecej mojego wzrostu?
- Zależy... Widziałem wiele osób po drodze - Odpowiedział nie znajomy.
- Wow, nie jesteś manekinem - Pomyślałem sobie -  Brązowe włosy, spodenki.... Dość kolorowe, air-maxy białe, no i jeszcze czarny T-shirt.

-  Hmm.... - Tutaj nieznajomy wpada w zamysł, lecz coś tu jednak nie do końca pasuje.

- Nie jestem pewien czy mówimy o tym samym, ale widziałem jak jedna dziewczyna biegła w pośpiechu, tak jak by miała przed czymś uciekać...
- Tak? W którą stronę pobiegła?! - Spytałem z nadzieją w głosie.
-  Na południe od moich pleców. Leć prosto, powinieneś na nią trafić - Odpowiedział, a ja mając w dupie poziom mocy przeszedłem do lotu na pełnej pompie.

- Leć, leć... - Powiedział pod nosem z uśmieszkiem nadal nieznany typek.

- Meh, mógł chociaż w oszacowaniu podać ile czeka mnie tej drogi - Pomyślałem powoli odczuwając zmęczenie spowodowane nie przyzwyczajeniem do dłuższego lotu.

No to ten.... Adrian dalej leci, tymczasem dosłownie każda grupa urządziła postój, większość w terenach zalesionych, a ta mniejszość musi przekimać na otwartej przestrzeni, bo po co prywatność. Po  około 20 minutach 98% śpi, a w zasięgu wzroku Adriana pojawia się znajoma sylwetka, a przy niej jakaś przeciętna 6-osobowa grupka. Tempo zostaje zwiększone do maksimum, by w 5 minut dolecieć na miejsce i wylądować.

- Ada? - Spytałem do dziewczyny stojącej do mnie akurat plecami.

- Ona już nie udzieli ci odpowiedzi - Wtrącił najgrubszy, jak i najmniejszy z grupki.

- Czemu niby? - Spytałem skołowany.

- Bo była jedynie przynętą! - Krzyknął jakiś czubek, co go nie widać było.

- Coooooo? - Spytałem dla upewnienia.

- To, że jej zadaniem było znalezienie chłystka z odpowiednim poziomem mocy i sprowadzeniem go tutaj, właśnie przez intrygę z nagłym zniknięciem - Odpowiedział znów najmniejszy.

- A co jeśli odmówię? - Spytałem tonem wskazującym tylko na jedno.

- Cóż... Wtedy nie masz co liczyć na happy end - Odpowiedział jeden z nich.

- Wy też nie, jak się nie dowiem ładnie co tu się odwala - Powiedziałem z założonymi rękoma, że niby kozak.

-Skoro jej rolą było przyprowadzenie mnie jak po sznurku, to po co to odłączanie się od grupy i  szopka z ukrywaniem energii?

- Bo wiedziała, że trafiła na naiwnego, który ruszy by ją znaleźć - Tutaj odpowiada znów najmniejszy z grupy.

- To prawda? - Spytałem rozprostowując łapczyska - Chcecie każdego brać na dobre serce i zabijać?

- Tak... - Odpowiedziała tym razem ku mojemu zaskoczeniu Ada.

- Dlaczego? - Spytałem nie wiedząc co na dany moment myśleć.

- Taka jest cena mojego dalszego istnienia - Odpowiedziała bezradnie.

- Ale że co, że tamta żandarmeria by ci je miała odebrać? - Spytałem domyślając się tego po części.

-  Mhm - Przytaknęła.

-  Popatrzmy... - Pomyślałem mierząc wzrokiem każdego  z nich - Mógłbym z nią uciec, w walce niestety nie mam zbyt dużych szans na ten moment...

- Podejdź bliżej - Szepnąłem do Ady  tak, by kawaleria nie usłyszała.Ada zaś wykonała wydane polecenie.

- Mam plan,

- Jaki? - Spytała zdziwiona.

- Ciiszej,,, Wykorzystamy to że jest ciemno jak w dupie i uciekniemy - Wyjaśniłem w miarę cicho.

-  Nie ma mowy o walce z wszystkimi na raz, a wątpię by grzecznie ustawili się w kolejkę.

- Tobie może się uda, ale ja jestem wolniejsza - Słusznie wspomniała.

-  Przemyślałem to. Chwycę cię za rękę i pociągnę za sobą, w trakcie lotu przekażę tyle energii ile trzeba i potem polecisz o własnych siłach - Odpowiedziałem zerkając jednym okiem na zbliżającego się  śmierdziela.

- Ok - Przytaknęła.

-  No, koniec pogadanki - Powiedział śmierdziel stojąc przede mną.

- Spoko - Odpowiedziałem ładnie, wykonałem obrót za niego i kark ukręcony.

- Uff, nie usłyszeli - Pomyślałem uradowany.

- Gotowa? - Spytałem towarzyszki.

- Mhm - Odpowiedziała mając wątpliwości co do tego co się będzie wyprawiało.

- Zaczynamy - Powiedziałem sam do siebie, po czym uniosłem lewą rękę w górę w celu utworzenia ataku o średniej mocy dla wykupienia nam czasu, no i przeciwnicy akurat stoją plecami do nas nie wiedzieć czemu.


Powyższy atak zostaje pochwycony i od razu wyrzucony w kierunku przeciwników, na szczęście atak okazał się celny, wrogowie padają na ziemię.Adrian rusza z full impetem ciągnąc za sobą Adę.

- Coś mi się wydaje że stracili przytomność! - Zawołała dla upewnienia że usłyszę.

- Mi tak samo - Odpowiedziałem, zatrzymaliśmy się, przekazałem jej trochu energii i ruszyliśmy dalej.

Od tamtego momentu podróży towarzyszyła nie do zmordowania cisza, która po godzinie została przerwana, ale czy na długo?

- Dziękuję - Powiedziała z lekkim zakłopotaniem w głosie.

- Nie ma sprawy - Odpowiedziałem.

- Ale... Powinieneś był być mnie nie nienawidzić, albo co najmniej  czuć złość.

- Yy, ja nie z takich - Odrzekłem z uśmiechem - Poza tym razem mieliśmy stamtąd nawiać.

- To... Gdzie teraz zmierzasz? - Spytała.

- Do domu. By żyć w miarę tak jak wcześniej - Odpowiadam - A ty?

- Nie wiem...

-  To wyszukamy ci coś u mnie - Odrzekłem przyśpieszając tempa.

- C-Co?! - Krzyknęła zaskoczona.

- Wyścig, dalej! - Odpowiedziałem nie zwalniając ani na chwilę.


- Kiedy dolecimy?! - Zapytała Ada.

- Gdzie, do domu? Jeśli nie zatrzymamy się ani nic, to do rana - Odpowiedziałem zaczynając odczuwać zmęczenie.

- A co, chcesz odpocząć?

- Nie, lećmy dalej - Odpowiedziała i tak się stało.

-  Jeszcze nie! - Dało się usłyszeć mocne darcie mordy przed nami.

- Czyli jednak nie żartowałeś - Powiedziałem zatrzymując się przed nim.

-  No, nie - Odpowiada Paweł - Lądujmy.

-  Co się dzieje? - Spytała skołowana Ada.

-  Mieliśmy umowę. Lepiej się odsuń na bezpieczną odległość - Odpowiada jej Paweł.

-  Dobrze mówi - Poparłem, w wyniku czego Ada stosuje się do zalecenia.

-  Na prawdę musicie walczyć? - Spytała z bezpiecznej odległości.

- Tak wyszło - Odpowiedziałem.

- To jak? - Pyta Paweł.

- Zaczynaj kiedy chcesz - Odpowiadam przygotowany.

CDN





środa, 23 września 2015

Dzień 1- Nowy Świat

Wilkowo Polskie - 16 lipiec, 2016 rok,
- Wat - Skomentował Adrian przeglądający syf na necie.
- Yy, co ten czas... - Stwierdza po obczajeniu która jest na tarczy. Było po północy, więc po godzinie maniaczenia wyłączył kompa, ale  i tak przez dość spory czas nie mógł zasną, więc zmusił się do wstania, sięgnięcia po big poduszkę będącą pod stołem, następnie ułożył ją pod ścianę tak, że po oparciu się miał na widok to co zawsze, czyli nic innego jak sąsiedni dom i trochu nieba. Po minucie stwierdził że ma gdzieś spanie, wziął telefon, słuchawki bluetooth i odpalił muzę, przy której za 5 odtworzeniem zasnął, jako ostatni w całym domu. Jeśli ciekawi was porównanie do reszty bohaterów, to zasnęli oni w sposób bardziej przyzwoity i wcześniejszy.
2 godziny później, co do minuty.... Niebo z ciemni przybiera barwę fioletową i prawie natychmiastowo po tym z w celu rozbicia się leci meteoryt z barwami opisanymi na stronie serii. Lądowanie tego dość kulistego obiektu trwa dość krótko i nie dość że nie idzie tego zobaczyć, to ani usłyszeć - Taka magia. Natychmiastowo po rozbiciu się gdzieś na pustyni  całą ziemię okrąża gdzieś już opisany pyłek. Szybko dopada on Adriana i resztę, Jednak nie  widać żadnych zmian. A nazajutrz....
-  Spałbym... - Wypowiada z 1 przymkniętym okiem, ale gdy spojrzał na godzinę, to natychmiastowo wstał tylko po to by stwierdzić - Nudno.

Nudy stwierdzone - Można zakluczyć dom i wyjść w teren szpanować super potężnym torsem i łydami. Wszędzie spokój, gimby i kartony z  kółkami (ale się naje.ałem). Na kurs mający mieć coś koło 5-15km  50% z tego to było słuchanie muzy + wyklinanie na wszystko za niepowodzenia i inne życiowe  pechsy. Żeby jednak normalności nie było za dużo, to na przeciw Adriana wyskakują 2 przydoopasy z miejscowości zwanej Wielichowem (google maps zaprasza) - Siema Cichy (< taka dość stara ksywka) - Powiedział jeden z nich.

- No, siema - Odpowiedziada dla zasady. Potem zaczęły się denne pytanie jak i denne pociski, na aż takim poziomie, że gasiłem ich jak gaśnica ogień. A że u niedoje.ańce mózgowe to niedoje.ańce, to stwierdzili że "wpier.ol-time". tak więc utworzyli kolejkę niczym typową w lidlu, czy tam innych marketach i zaczął się ruski fight, pozostając niewzruszonym tylko się blokowało ataki, lecz na koniec nerwy puściły i tak jako puentę poszedł strzał w zęby, lecz wyszło o wiele mocniej niż było w planach. Przeciwnika odwaliło na 20 metrów do tyłu (o.O). W tym samym momencie drugi podbiegł do poszkodowanego i uciekli w las, ja zaś z wtf`em zawrócił do domu.

-  Loool - Stwierdził po szukaniu jakiegoś logicznego wytłumaczenia na to zdarzenie.

- Zobaczmy... - Pomyślał i wszedł głębiej do lasu, by wykonać uderzenie w coś mniejszych rozmiarów aniżeli standardowe drzewo. Wybór ostatecznie trafił na średnich rozmiarów głaz.
-  Mnie to zaboli bardziej od Ciebie - Pomyślał na myśl o zdychajacej ręce, w końcu po 5 minutach zawahania cios padł...Prawa ręka wymagała podrapania, a głaz mocnego kleju.
-  Dafuq?! - Krzyknął wymachując ręką na wszystkie strony. Po pośpiesznym powrocie do domu włączył komputereg w poszukiwaniu wiedzy, licząc że nie tylko mnie spotkała ta nagła zmiana. Pomyłki nie wykryto. Było o tym wałkowane na każdym portalu typu wp i te inne. "Wielka siła pochodząca z nieznanego źródła sprawia że prawie wszyscy na ziemi są w stanie przeciwstawić się wszystkiemu, nie wiemy jednak czy można mieć na to wpływ w kwestii przyrostu jak i spadku tej tajemniczej mocy" - Po przeczytaniu tego komp doznał wyłączenia.
- Hyhyhy, od teraz walić pakernie - Stwierdził siadając na huśtawce 3 osobowej samemu.
- Cześć Adriaan! - Zawołał legendarnie nierozgarnięty kuzyno-brat będąc wypędzonym z domu.
- Czeeeść - Odpowiada Adrian
- A wiesz co?
- Nieee - Adrian odpowiada i zaczyna ignorować 10 minutowy wykład o tym, że nie będzie 3 części niesamowitego spider-rurka, bo coś tam... I nowa nazwa tego ma być na tyle doopna, że nie zostanie  tutaj podana.
Wtem z domu wybiega babcia i donośnym okrzykiem wzywa do domu, ponieważ coś ważnego ma w TV być, tak więc pobiegło się tak szybko jak to możliwe, usiadło przed TV i zaczęło słuchać o co chodzi.... Oczy z wrażenia i obaw przybrały rozmiary arbuza, a to dlatego że z powodu tej nowej siły młodzież do lat 25 zostaje zrekrutowana do wojska specjalizującego się na walce głównie w ręcz, a czas na przygotowanie to zaledwie 5 dni.
- Niemożliwe, już by mieli wiedzieć o co z tym chodzi? - Rozmyślał Adrian będąc już na balkonie.
- Maciej istoto ponad przeciętnie nie mądra.... Ty tam nie ujedziesz - Stwierdził, ale rozwiązania w głowie i tak żadnego - Módl się żebyś był jakimś wyjątkiem.
-  Meh.... - Dodał tylko na koniec rozmyślań i zacząłem przygotowywania na nie wiadomo jak długi pobyt poza domem w Bóg wie jakich warunkach. Poszło sprawnie, a kolejne 4 dni spędzało się w domu, aż nastał czas pożegnania, gdy o godzinie 4:00 przed salą wiejską została zorganizowana wcześniej już zaplanowana zbiórka. Do wytransportowania nas przyjechały 3  pojazdy, trudno oszacować pojemność, lecz nie była ona mała. Na całe szczęście Maciej jak i jego młodsza siostra po wyproszonym przebadaniu zostali oznaczeni jako "wyjątki", a ja ze spokojem w duszy próbowałem wyobrazić sobie co mnie czeka.
Droga na miejsce zajęła zdrowe 3 godziny ( u niektórych możliwe że 5). Wszystkich w ekspresowym tempie wypakowano z wozów, przegrupowano, wtajemniczyło w całą tę farsę, oraz oprowadziło po terenie i pokazało gdzie kto będzie sypiać, czy spędzać wolny czas.

-  Kiepska sprawa, co nie? - Powiedział stojący obok , mający coś koło 170 cm gostek.

- Zależy... Mi akurat przyda się lekka szkoła życia, gorzej jak kogoś schorowanego tu przywlekli - Odpowiada Adrian  z założonymi rękoma.

-  Pewnie jedynak, co? - Spytał.

-  Tak, czasem aż za bardzo - Odpowiada lekko się przy tym śmiejąc.

-  To wyjaśnia Twoje podejście do pobytu tutaj....A właśnie, Paweł jestem - Przedstawił się z mega zapłonem.

- Miło, ja Adrian - Odpowiada i podali sobie rękę dla zasady.

- Tak swoją drogą, zrozumiałeś choć trochę na co oni nas tu chcą przerobić?

- Na sadystycznych brutali bez litości - Odpowiedział z tak dobranym tonem, że uśmiech mimowolny.

-  Ciekawe tylko jaki powód - Zastanawia się na głos Adrian/

- Albo coś się dzieje, albo coś przeczuwają - Powiedział Pawuś - A ty jak myślisz?

- Yyy... Powiedziałbym ale nie chcę wyjść na mango-zj.ba - Odpowiada starając się odejść od tematu.

- Manga?  Spoko, dawaj - Zachęcił.

- Dobraa... To wszystko trochę mi przypomina Dragon Balla, wiesz... Ukryta siła, teraz jeszcze te treningi które mają mieć wpływ na tę nową siłę. - Odpowiada Adrian gapiąc się przy tym  w chmury.

- Ciekawa teoria, jak i przyjemna - Stwierdził.

- Niebezpieczna też - Dodaje Adrian, a Paweł zaś tylko przytakuje - A co? Też oglądasz?

- Mam lekkie zaległości, ale to co wypada wiedzieć, to wiem - Odpowiada z dumą w głosie.

-  Eej, właśnie. Coś było gadane o tym, że po miesiącu mamy być przewiezieni w jakiejś większe miejsce.... Znasz jakieś szczegóły? - Spytał Adrian.

- Taa, przez ten miesiąc będą chcieli spośród nas wyłonić "elitę", ci którzy będą w jej składzie zostaną przewiezieni, sam nie wiem dokładnie gdzie, ale z całego kraju będą "zwozy" w 1 miejsce - Odpowiedział Paweł siedząc już  na kamieniu.

- Że niby robienie armii na siłę?

- Inaczej raczej tego nie idzie zrozumieć - Skomentował, po czym stwierdzili że resztę wolnego czasu warto spędzić na dokarmianiu lenia,  tak więc każdy poszedł na swoje legowisko i się obojgu przysnęło.

- Lelina-wazelina.... - Stwierdza Adrian z twarzą wduszoną w poduszkę.

Kolejne 25 dni to mordercze (dla niektórych) treningi  w skład których wchodzą pompki, brzuszki w nieludzkich ilościach i seriach, walki treningowe 1 vs 1 lub w "duetach" w celu nauczenia współpracy, godzina siłowni gdzie grawitacja jest cięższa o  10 razy w porównaniu do normalnej...  tak z czasem u każdej z drużyn zaczęła ujawniać się "elita", choć nie zabrakło też niestety osób które nie podołały i zostały przewiezione do szpitali, lub nie kiedy nie było nawet ratunku, mimo interwencji. Wszystko to miało ogromny wpływ na początkowe podejście każdego z nas na to co się dzieje z całym światem. Od teraz jedynym ukrytym celem było przejście przez to piekło. Jedynym plusem okazał się fakt, że "teoria Adriana  nie była mylna, będąc tego pewien postanowił on dążyć do jak największej mocy, jak nie jedna osoba tutaj.
- Jeszcze 5 dni i jazda stąd - Rozmyśla sobie Adrian podczas   treningu na siłowni.
- A ty nadal tutaj? - Pyta na wejście zaskoczony Paweł.
- No, zasiedziałem się - Odpowiada mu Adrian, nie przerywając masochistycznego trenowania.
- Heh, aż tak zależy ci na jak największej mocy? - Spytał zgryźliwie.
- Może... - Adrian odpowiada, sam nie znając do końca odpowiedzi.
- Co ci szkodzi jak sobie odpuścisz? I tak wezmą cię do elity - Skomentował.
- Taa, ale co mi da fakt bycia elitą z doopną siłą? Jak już ma być elita, to chociaż porządna - Adrian odpowiada, po czym odstępuje   na chwile by się na żłopać tigera.
- Przecież i tak zamierzasz nawiać - Wtrącił Paweł.
- Nooo, ale jakoś trzeba na tym świecie przeżyć - Adrian odpowiada tak, że Pawła zatkało.
- To ten... Za godzinę jest ostatnia impra, jak by co - Powiedział i odszedł.
-  Mój skill gaśnicy wygasa.... - Stwierdził zawiedziony i podszedł do manekina służącego do przyjmowania batów. Jeszcze 10 dni temu tego co prezentował nie można było nazwać ciosem, a teraz? Szybka seria z prawidłowo zachowaną siłą + ewolucja kondychy na poziom dostateczny.
- A pójdzie się - Taka tam decyzja co do last impry - Czas odpalić tryb  (je)lenia.
I tak z tym oto trybem opuściło się budynek treningowy, odświeżyło się oraz przebrało i na łóżkajewie czekało do odpowiedniej godziny. Nie zabrakło też psikacza żeby prawilnie śmierdzieć.
- Zapowiada się co najmniej dobrze - Stwierdził Adrian  po "wkroczeniu" do budynku który został wbrew jego woli wybrany na party-harda.
-Siemaa!!! - Zawrzało sobie całe pomieszenie jak se wszedłem. Głupio byłoby nie odpowiedzieć tak samo, więc tak zrobił.
- Czyli jednak się zdecydowałeś - Usłyszał od Pawła który właśnie 2 razy dał mu klep-shoota w ramie.
- Wiesz, głupio byłoby tak na koniec się nie zjawić -Odpowiedziałem - Co polecasz jako pierwsze?
- Zależy... Masz mocną głowe? - Zadał pytanie przez które i tak było jasne na co wyjdzie.
- Jak zobaczysz, to ci twoja odpadnie - Zażartowałem i ruszyliśmy tam gdzie były odpowiednie "napoje".
- A tak na poważkinsona - Pićko potem, nie chce od razu się natrabić jak słoń - Dodałem z normalnym uśmiechem.
- Spoko - Usłyszał Adrian w odpowiedzi i wgłębił się w tłum. bo co pozostało.
Tak więc... Wolna przestrzeń znaleziona na parkiecie, a że muza nie przeciętna to troche można pobaunsować.... Z początku jak to zazwyczaj bywa to wyglądało jak podróż wozu z węglem po nie dość że krętej, to dziurawej drodze, jednak przy następnym utworze sytuacja wyglądała już tak jak powinna, momentami nawet zdarzało się, że do wspólnego tańca dochodziły dziewczyny (ta, wlewam sobie okazyjnie xD), a innym razem jakiś gonkers wymuszający PvP na baunsing, który oczywiście przegrywał, albo kończyło się na remisie.
- Się zabalowałeś! - Powiedziała jedna z dziewczyn, którą jedynie znałem z widzenia, jak całą resztę.
-  Ano... - Odpowiada lekko zaskoczony Adrian.
- Prawda że biorą cię do elity? - Spytała w trakcie nieprzerwanego baunsowania.
- Biorą, biorą. Z tego co jest gadane.
- A Ciebie?
- Tak, udało mi się załapać na ostatnie w miejsce - Odpowiedziała z lekkim zawstydzeniem.
- To prawidłowo, teraz tylko czekać aż nas wyprowadzą i nawiać - Po tych słowach głowa towarzyszki powędrowała ku ziemi a ona sama jakoś ucichła.
- Wszystko w porządku? - Spytał Adrian  z pulsem 360/60.
- Tak... - Odpowiedziała tak, że przez hałasy ledwo szło cokolwiek usłyszeć.
-....Chodźmy na zewnątrz, na dłuższą metę to zadusić się tu idzie - Zapodał szybkim tekstem i skierowali się w kierunku drzwi.
- Już lepiej? - Spytał po nabraniu 5 słońskich oddechów na płuca palacza-style.
- Tak, dziękuję - Odpowiedziała z uśmiechem, lecz jednak nie szczerym.
- Zostajemy chwile tu? Jakoś mi się tam na razie nie chce wracać - Powiedział Adrian, opierając się o ścianę z założonymi rękoma.
-  Zostajemy - Odpowiedziała i przysiadła obok mnie pod ścianą.
- Meh... Mogłem to inaczej rozegrać... - Pomyślał sobie Adrian  z dziką ochotą na facepalma.
- Tak wracając.... Co zamierzasz jak już stąd wyruszymy?
- Szczerze? Sama nie wiem - Usłyszał w odpowiedzi.
- A ty?
- Chcę się wymknąć i żyć tak jak wcześniej - Odpowiada jej Adrian, lampiąc się w chmurę w kształcie dyni.
- Właśnie, może... Uciekłabyś ze mną? - Spytał ją .
-  No nie wiem.... A co jeśli za nami ruszą?
- Spokojnie.... Na bank będzie więcej takich uciekinierów, a nawet jeśli, to podczas marszu nocą nie będzie im łatwo nas wypatrzeć - Odpowiedział jej tak, by wpłynąć na jej aktualny nastrój.
- A co z poziomem mocy? - Spytała znów.
- Można go łatwo ukryć.
- Jak?
- Yy... Siła woli, 100% mentalizmu - Odpowiada sam do końca nie wiedząc jak jej to wyjaśnić.
- Coś takiego jak powtarzanie sobie czegoś w myślach?
- Noo, coś takiego - Potwierdza Adrian.
- Wszystko fajnie, tylko że nie mam gdzie wracać... - Dodała po chwili.
- Jak to?
-Od samego początku wychowywano mnie w domu dziecka, a tam jakoś niespecjalnie chce mi się wracać - Odpowiedziała.
- Aajjjj tam, coś się wymyśli - Powiedział dla dodania otuchy.
- Tak swoją drogą - Adrian jestem.
- Miło, mi mów Ada - Również się przedstawiła z lekkim rumieńcem.
- To jak, wracamy tam? Bo coś tam bez nas krucho  - Dodała i się śmiechło się.
- Dobra - Stwierdził i wrócili do całej reszty.
Zgodnie z planami po powrocie wszyscy nadal bawili się przednie, całe przedstawienie musiało niestety skończyć się o 2 w nocy, ponieważ w tych godzinach po terenie rozmieszczana jest straż pilnująca bezwzględnej ciszy nocnej. Zaś ostatnie 4 dni niczym nie różniły się od poprzednich, każdy dawał z siebie wszystko, by skończyć z jak najlepszymi rezultatami, oczywiście nie wszyscy w tym samym celu. W końcu następuje czas gdzie spośród "kadetów" z całego województwa zostaje wyłonione 200, którzy mogą poszczycić się tytułem elity.
Czwartek, 23:40.
- W końcu! - Powiedział uradowany Paweł.
- Taaa... - Adrian przytakuje, tonąc w rozmyśleniach.
- RUSZAMY! - Nadarł się  nasz tymczasowy przywódca.
- Lel, gardła ci nie szkoda? - Pomyślał Adrian uderzając się przy tym  2 razy w prawe ucho.
- Co ważniejsze, teraz muszę szybko ją namierzyć - Pomyślał i zaczął wytężanie mózgu.
- Co taki zamyślony? - Spytał Paweł. Pech chciał, że wszyscy podążali w 2 osobowych "parach" i niestety trudno o skupienie.
- A nic, spałbym - Adrian odpowiada mu, nie przerywając "poszukiwań"
- Nadal nic? Zupełnie tak jak by jej miało nie być! - Pomyślał zdenerwowany na myśl o tym, że dopiero nie dawno nauczyła się ukrywać poziom energii, ale i tak nie w pełni. Co dziwne, bo pomimo tego nie mógł jej namierzyć.
- Ej, śpisz czy co? - Spytał zdenerwowany Paweł.
- Słuchaj, mam sprawę - Adrian zapodaje wtrącającą odpowiedź.
- Co? Jaką? - Spytał.
- Za godzine zapadnie całkowita ciemnica, wtedy wyjdę z szeregu.
- He? Chcesz uciec? - Spytał zdziwiony.
- No, ale to potem, to lekko inna sprawa
- Zrobisz to?
- Dobra - Odpowiedział.
- Ale...
- Ale co? - Spytał zdziwiony Adrian.
- W zamian między tobą a mną nastąpi walka - Odpowiedział
- Yy... Nie wiem czy będzie okazja... - Stwierdził Adrian..
- O to się nie martw, też uciekam. A do czasu aż nie odbędzie się walka trzymam się ciebie.
- Dobrze zatem - Adrian przystaje na umowę.
CDN