- Dafuq?! - Przechodziło mi przez głowę, gdy po sprawdzeniu całej kolumny ludu nie było Ady.
- Ty! - Zawołał strażnik, którego raczej nie dostrzegłem skoro do tego doszło.
- Tak? - Dałem odzew.
- Co ty tu kombinujesz, chciało ci się spierdzielić? - Zapytał strażnik podejrzliwym tonem.
- Nie, nie, skądże! - Odpowiedziałem natychmiastowo - Szukam tylko mojej znajomej
- Skoro jej tu nie ma, to znaczy że musiała zostać - Skwitował Strażnik.
- Nie ma opcji, również została zakwalifikowana do elity - Odpowiedziałem próbując go wyminąć.
- I jesteś absolutnie pewien że jej tu nie ma? - Zapytał Strażnik ponownie.
- A czy w innym przypadku byśmy tu teraz rozmawiali? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Dobra, idź... Udam że tej sytuacji nie było - Stwierdził znudzony i ruszył za resztą.
- Poszło lepiej niż myślałem - Stwierdziłem w trakcie biegu.
- Dobry! - Zawołałem do nieznanej postaci dostrzegalnej po chwili, nie zważając na to, że noc nadal trwa. Nie uzyskałem odpowiedzi, ale też nie zostałem olany. Postać odwróciła się w moim kierunku i rozpoczęła spokojny chód.
- Luzak jakiś - Pomyślałem i pierwszy raz przez czas trwania tej nocki się uśmiechnąłem.
Wreszcie stanęli naprzeciw siebie, ale coś drętwo się przedstawiało...
- Wiesz, nie jesteś zbyt rozmowny - Powiedziałem mu pół żartem-pół serio.
- Mniejsza... Widziałeś gdzieś może w okolicy dziewczynę mniej wiecej mojego wzrostu?
- Zależy... Widziałem wiele osób po drodze - Odpowiedział nie znajomy.
- Wow, nie jesteś manekinem - Pomyślałem sobie - Brązowe włosy, spodenki.... Dość kolorowe, air-maxy białe, no i jeszcze czarny T-shirt.
- Hmm.... - Tutaj nieznajomy wpada w zamysł, lecz coś tu jednak nie do końca pasuje.
- Nie jestem pewien czy mówimy o tym samym, ale widziałem jak jedna dziewczyna biegła w pośpiechu, tak jak by miała przed czymś uciekać...
- Tak? W którą stronę pobiegła?! - Spytałem z nadzieją w głosie.
- Na południe od moich pleców. Leć prosto, powinieneś na nią trafić - Odpowiedział, a ja mając w dupie poziom mocy przeszedłem do lotu na pełnej pompie.
- Leć, leć... - Powiedział pod nosem z uśmieszkiem nadal nieznany typek.
- Meh, mógł chociaż w oszacowaniu podać ile czeka mnie tej drogi - Pomyślałem powoli odczuwając zmęczenie spowodowane nie przyzwyczajeniem do dłuższego lotu.
No to ten.... Adrian dalej leci, tymczasem dosłownie każda grupa urządziła postój, większość w terenach zalesionych, a ta mniejszość musi przekimać na otwartej przestrzeni, bo po co prywatność. Po około 20 minutach 98% śpi, a w zasięgu wzroku Adriana pojawia się znajoma sylwetka, a przy niej jakaś przeciętna 6-osobowa grupka. Tempo zostaje zwiększone do maksimum, by w 5 minut dolecieć na miejsce i wylądować.
- Ada? - Spytałem do dziewczyny stojącej do mnie akurat plecami.
- Ona już nie udzieli ci odpowiedzi - Wtrącił najgrubszy, jak i najmniejszy z grupki.
- Czemu niby? - Spytałem skołowany.
- Bo była jedynie przynętą! - Krzyknął jakiś czubek, co go nie widać było.
- Coooooo? - Spytałem dla upewnienia.
- To, że jej zadaniem było znalezienie chłystka z odpowiednim poziomem mocy i sprowadzeniem go tutaj, właśnie przez intrygę z nagłym zniknięciem - Odpowiedział znów najmniejszy.
- A co jeśli odmówię? - Spytałem tonem wskazującym tylko na jedno.
- Cóż... Wtedy nie masz co liczyć na happy end - Odpowiedział jeden z nich.
- Wy też nie, jak się nie dowiem ładnie co tu się odwala - Powiedziałem z założonymi rękoma, że niby kozak.
-Skoro jej rolą było przyprowadzenie mnie jak po sznurku, to po co to odłączanie się od grupy i szopka z ukrywaniem energii?
- Bo wiedziała, że trafiła na naiwnego, który ruszy by ją znaleźć - Tutaj odpowiada znów najmniejszy z grupy.
- To prawda? - Spytałem rozprostowując łapczyska - Chcecie każdego brać na dobre serce i zabijać?
- Tak... - Odpowiedziała tym razem ku mojemu zaskoczeniu Ada.
- Dlaczego? - Spytałem nie wiedząc co na dany moment myśleć.
- Taka jest cena mojego dalszego istnienia - Odpowiedziała bezradnie.
- Ale że co, że tamta żandarmeria by ci je miała odebrać? - Spytałem domyślając się tego po części.
- Mhm - Przytaknęła.
- Popatrzmy... - Pomyślałem mierząc wzrokiem każdego z nich - Mógłbym z nią uciec, w walce niestety nie mam zbyt dużych szans na ten moment...
- Podejdź bliżej - Szepnąłem do Ady tak, by kawaleria nie usłyszała.Ada zaś wykonała wydane polecenie.
- Mam plan,
- Jaki? - Spytała zdziwiona.
- Ciiszej,,, Wykorzystamy to że jest ciemno jak w dupie i uciekniemy - Wyjaśniłem w miarę cicho.
- Nie ma mowy o walce z wszystkimi na raz, a wątpię by grzecznie ustawili się w kolejkę.
- Tobie może się uda, ale ja jestem wolniejsza - Słusznie wspomniała.
- Przemyślałem to. Chwycę cię za rękę i pociągnę za sobą, w trakcie lotu przekażę tyle energii ile trzeba i potem polecisz o własnych siłach - Odpowiedziałem zerkając jednym okiem na zbliżającego się śmierdziela.
- Ok - Przytaknęła.
- No, koniec pogadanki - Powiedział śmierdziel stojąc przede mną.
- Spoko - Odpowiedziałem ładnie, wykonałem obrót za niego i kark ukręcony.
- Uff, nie usłyszeli - Pomyślałem uradowany.
- Gotowa? - Spytałem towarzyszki.
- Mhm - Odpowiedziała mając wątpliwości co do tego co się będzie wyprawiało.
- Zaczynamy - Powiedziałem sam do siebie, po czym uniosłem lewą rękę w górę w celu utworzenia ataku o średniej mocy dla wykupienia nam czasu, no i przeciwnicy akurat stoją plecami do nas nie wiedzieć czemu.
Powyższy atak zostaje pochwycony i od razu wyrzucony w kierunku przeciwników, na szczęście atak okazał się celny, wrogowie padają na ziemię.Adrian rusza z full impetem ciągnąc za sobą Adę.
- Coś mi się wydaje że stracili przytomność! - Zawołała dla upewnienia że usłyszę.
- Mi tak samo - Odpowiedziałem, zatrzymaliśmy się, przekazałem jej trochu energii i ruszyliśmy dalej.
Od tamtego momentu podróży towarzyszyła nie do zmordowania cisza, która po godzinie została przerwana, ale czy na długo?
- Dziękuję - Powiedziała z lekkim zakłopotaniem w głosie.
- Nie ma sprawy - Odpowiedziałem.
- Ale... Powinieneś był być mnie nie nienawidzić, albo co najmniej czuć złość.
- Yy, ja nie z takich - Odrzekłem z uśmiechem - Poza tym razem mieliśmy stamtąd nawiać.
- To... Gdzie teraz zmierzasz? - Spytała.
- Do domu. By żyć w miarę tak jak wcześniej - Odpowiadam - A ty?
- Nie wiem...
- To wyszukamy ci coś u mnie - Odrzekłem przyśpieszając tempa.
- C-Co?! - Krzyknęła zaskoczona.
- Wyścig, dalej! - Odpowiedziałem nie zwalniając ani na chwilę.
- Kiedy dolecimy?! - Zapytała Ada.
- Gdzie, do domu? Jeśli nie zatrzymamy się ani nic, to do rana - Odpowiedziałem zaczynając odczuwać zmęczenie.
- A co, chcesz odpocząć?
- Nie, lećmy dalej - Odpowiedziała i tak się stało.
- Jeszcze nie! - Dało się usłyszeć mocne darcie mordy przed nami.
- Czyli jednak nie żartowałeś - Powiedziałem zatrzymując się przed nim.
- No, nie - Odpowiada Paweł - Lądujmy.
- Co się dzieje? - Spytała skołowana Ada.
- Mieliśmy umowę. Lepiej się odsuń na bezpieczną odległość - Odpowiada jej Paweł.
- Dobrze mówi - Poparłem, w wyniku czego Ada stosuje się do zalecenia.
- Na prawdę musicie walczyć? - Spytała z bezpiecznej odległości.
- Tak wyszło - Odpowiedziałem.
- To jak? - Pyta Paweł.
- Zaczynaj kiedy chcesz - Odpowiadam przygotowany.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz