wtorek, 27 października 2015

04. Co się tu odwala.exe.

Późna noc, jednakże Adrianowi wrażenia po walce nie pozwoliły na zbyt długi sen, z powodu czego od   5 rana (jeśli telefon go nie kłamał), jednakże nie wykonywał żadnych bardziej skomplikowanych ruchów, czasami ewentualnie przesuwał się w bok, by uwolnić dusiciela na 3 litery (bąk). Aż nagle...
- A idę  - Pomyślałem, zleciałem na ziemię i ruszyłem pewnym krokiem  w głąb lasu.
No i poszedł. Z założenia tempo chodu miało być wolne, ale że nie jest to jego specjalnością, to też niespecjalnie mu to wyszło i trasa została pokonana szybciej niż było to w planach. Na potrzeby czego kurs się przeciągnął, aż  w końcu znajdujemy się na otwartej przestrzeni.
- Postawił biedrę bym - Stwierdziłem rozglądając się po dość obszernej, rozszerzającej się przestrzeni - Muszę ją tu zabrać, może się nawet tędy pójdzie.
Tymczasem okazuje się że Ada przebudziła się praktycznie po moim zejściu z drzewa na ziemię...
- Kurde... - Stwierdziła mając przed oczyma walkę z wczoraj, przy czym zaciskała ręce w pięści. - Nie będę dłużej na nikim polegać...
Po tych słowach zeszła  z drzewa własnoręcznie, tak bym nie był w stanie wyczuć po energii, że już nie śpi. Wzięła z ziemi patyk i na kawałku ziemi wyryła "Przepraszam", po czym poszła w długą. Adrian tym czasem już od 10 minut jest w drodze powrotnej i jak na złość teraz ogarnął wolny chód. Po kolejnych 15 w końcu znajduję się pod swoim drzewem, nie trzeba było więcej niż 5 minut, by wyryty napis został zauważony.
- Meh, Trudno - Stwierdziłem. Postałem chwilę w ciszy i ruszyłem do domu. Przedtem zdążyłem pod jej napisem tym samym patykiem wyryć "Powodzenia".
- Jak nie będę zwalniał, to 2 godziny i jestem - Oszacowałem totalnie nie myśląc o zaistniałej sytuacji, nie chcąc też lecieć na zbyt wielkich zapasach energii, by nie zwrócić przypadkiem na siebie zbyt wielkiej uwagi. Po 10 minutach jednak i tak przyśpieszyłem, a wszelkie "szkodniki" po prostu mijał i zostawiałem w tyle.
- Paparazzi...
Po drodze jednak kiszki zaczęły nawalać hip-hopem, to też po drodze udało się zlokalizować odpowiednią miejscówę i obkupić się za 50 złociszy. Miejscówka ta była nienaganna, z nawet spoko otoczeniem, składającego się uliczki i wzniesienia za sobą. Kupiło się zestaw obiadowy, panga, frytki, surówka i pićko z ropy naftowej (Cola). Konsumowało się przednie i pomimo niemałego zaludnienia w spokoju, pewnie również byli wypompowani po tym jak nawiali. Po skończeniu posiedziałem dodatkowe 30 minut, bądź, co bądź dawno nie widziało się TV na oczy. Nagle otwierają się drzwi i rozlega się dzwonek, Odwracam się i widzę ją - Adę. Ta w trybie natychmiastowym opuszcza pomieszczenie, ja w pośpiechu wychodzę za nią i w ostatnim momencie zdążyłem nim miała odlecieć.
- Hej - Powiedziałem, gdy ta stała jeszcze plecami do mnie.
- Hej - Odpowiedziała nie zmieniając kierunku w którym stała.
- Co to się stało że podjęłaś taką decyzję? - Spytałem zakładając ręce.
- Po Twojej walce z Pawłem coś sobie uświadomiłam... - Odpowiedziała nie w pełni.
- Co takiego? - Pytam.
- Że nie mogę wiecznie na kimś polegać, nie chcę. Chcę rosnąć w siłę!  Zobaczysz, przegonię jego, resztę elity, Ciebie też! - Odpowiada z uniesionym głosem.
- Jesteś jednorazowa - Stwierdziłem z uśmiechem.
- Zobaczysz, podkulisz jeszcze ogon i  przyznasz, że to ja jestem silniejsza! - Dodała,
- Skoro o tym mowa, to i tak ukrywasz w sobie więcej energii, niż idzie przypuszczać - Powiedziałem wybijając ją z równowagi.
- Więc wiedziałeś... Teraz proszę, obiecaj mi na ten moment,, że nie przestaniesz trenować, oraz że przy następnym spotkaniu stoczymy taką samą walkę jak Ty ostatnio. Na najwyższym poziomie - Powiedziała już z zamiarem odlotu.
- Dobrze, będzie jak mówisz - Odpowiadam.
- Do zobaczenia - Powiedziała i poleciała w swoim kierunku.
- Cóż, też będę się zbierał, 30  minutek i jestem - Pomyślałem i tak zrobiłem.
- Przeciwniczka, co? - Myślałem przez połowę drogi nad tym, czy w ogóle zamierzam walczyć z dziewczynami.
Wtem dostrzegam niespodziewany eksplozję, której skala mogłaby spokojnie strawić 1/4 większego miasta, tak więc przyśpieszam będąc pełen obaw.
- Co tu się do cholery dzieje?! - Zapodaję krzykacza i lecę na pełnej mocy.
Potwierdziły się najgorsze obawy. Sąsiednia okolica cała w ogniu,   po chwili można było zauważyć płonący kościół znajdujący się z mojej wsi, co oznaczało tylko jedno, jednak pomimo tego nie zawróciłem.Po bliższa 5 minutach ląduję na wjeździe, totalnie zdemolowanym, pomimo że z kostki brukowej, 2/3 domu w ogniu, tak jak wszystko wokół, ani odrobinki życia. Z oczu płyną łzy, padam a kolana i całymi siłami uderzam pięściami w ziemię, powodując dodatkowe "wgniecenia". Pod swoim domem spędziłem nie mniej niż godzinę, wtem do umysłu uderzyły do mnie słowa "Sometimes darkness can show you the light". Osiągam limit, nerwy puszczają, wydzieram się na całe gardło, a wokół mnie pojedyńcze wyładowania elektryczne, a całego mnie od stóp, do głów zaczyna  otaczać aura, tym że nie biała jak to zawsze występywało przy wzroście energii, lecz złota. Włosy na głowie również stopniowo uległy zmianie barwy, Aż w końcu narodził się  nowy wojownik, którego spokojne serce zostaje rozjuszone poprzez gniew... Odwracam głowę na zachód i przez pewien czas stoję tak bez ruchu, potem powoli wznoszę się w powietrze, zaciskam ręce w pięść, przywołuję wokół siebie nową moc i ruszam w tym kierunku, pytanie tylko - Po co..?
CDN

niedziela, 4 października 2015

03 - Starcie elity!

Teraz typowe dla sytuacji 1 minuta ciszy i stania w bezruchu
Tak sobie stoją, stoją i stoją, do momentu, gdzie następuje mocny powiew wiatru, z którym obydwaj ruszyli by wyprać sobie flaki. Jako pierwszy to Adrian dotarł do celu i przypuścił atak z nogi i z buta, lecz obydwa zostały zablokowane, a Paweł w odpowiedzi wywalił  kopa, przed którym udało  się Adrianowi uskoczyć, zadać cios z kopa będąc w powietrzu, jednak było to kolejne chybienie, to se wylądował na ziemie, by odskoczyć na około 10 kroków w tył i rozpoczęło kolejne natarcie, sprowadzając tym samym Pawła do obrony, którą oczywiście bezbłędnie wykonał i zadał Adrianowi cios z sierpa, a on w tym samym czasie trafił oponenta w twarz z buta. Każdy jednak spokojnie "wylądował" na równych nogach, potem tylko wymiana uśmiechów i ponowna obustronna szarża na siebie, ale tym razem Adrian na kilka sekund przed "zderzeniem" wzleciał w górę, by wylądować za przeciwnikiem i znowu wykonać szarżę, ale z pewnym urozmaiceniem, polegającym na "przeleceniu" przez przeciwnika w postaci niby ducha, i w momencie opuszczenia przez niego gardy pojawienia się i zadania ciosa z pieści w brzuch, i z kopa w żarówę, sprowadzając go na glebę.

-Dobra robota. Szkoda byłoby tak szybko to zakończyć, nie uważasz? - Powiedział Pawcio po podniesieniu się. - Już zaczynałeś się cieszyć z wygranej?
-  Heh, bez żartów. Wiem, że tak łatwo nie pójdzie - Odpowiedziałem.
-  Mówisz, że do tej pory nie walczyłeś na serio? - Spytał.
-  Ty też nie walczyłeś całą mocą - Odpowiedziałem.
-   Niby taki niepozorny, a okazuje się, że w trakcie walki można cię porównać do ryby w wodzie - Stwierdził.
-  Ty też - Powiedziałem.
- To już zależy od przeciwnika - Odpowiedział.
-  Mam tak samo - Skomentowałem.
 Teraz Pawuś wykonuje 5 kroków zbliżeniowych, po czym przechodzi do szybkiego, ale jednak zblokowanego ataku. Adrianowi cudem udaję się odpowiednio chwycić oponenta za rękę i wyrzucić ku górże wzlatując od razu za nim ładując w trakcie swój  popisowy atak, celowo wypuszczony przy użyciu mniejszej ilości energii. Zgodnie z planem atak został "odbity", a w międzyczasie Adrian teleportował się zza plecy przeciwnika i tam też przypuścił atak z piąchacza. Pawełeg tym razem odczuł ból i w akcie zemsty zapodał Adrianowi strzała w mordę, a następnie gonga w łopetyne, po którym padł na ziemie niemalże na czworaka. A Paweł  wylądował i znowu  chwilowe stanie w bezruchu.
 -  Adrian, w pełni zasługujesz na tytuł elity, ale ja nie jestem gorszy - Tak sobie pawuś w myślach gada.
-  Kolo jest o wiele mocniejszy, niż myślałem. Najmniejszy błąd i przegram. - Też sobie takie coś zrobiłem w głowie.
- Dobra!
- Teraz pójdzie na całego - Pomyślał  przeciwnik
No i zaczyna się ładowanie pow3r@. Zarówno u jednego jak i drugiego, więc cały czas idą na równym poziomie. Po całym zabiegu, z nowym zapasem energii przez kolejne 20 sekund jest stanie i lampienie się na siebie.
-  Dalej - Powiedział Paweł., przerywając niewinną ciszę.
- Spoko - Powiedziałem i zadałem ciosa z pięści w brzuch, łokcia w plecy i kopacza w mordacza, wybijając Pawła w górę. Ale do tego wszystkiego doszła teleportacja i kolejny strzał w plecy, więc Mr.P ostatecznie znajduję się na twardym podłożu.
-  I to rozumiem. Najlepiej gdy walka jest wyrównana - Powiedział  wycierając krew płynącą z ust.
-  Dokładnie - Potwierdziłem.
- O kurde... Zupełnie inny poziom... - Przyglądała się wszystkiemu z zaciekawieniem Ada.
- Między nimi a mną jest przepaść....!
 I kolejne szarżowanie na siebie, tym razem bez uników itp. Raz ciosy trafne, a innym zblokowane. Raz Paweł mu w brzuch, a innym razem On jemu w głowę  z kopa. Z czego kopniak sprawił, że "odjechał" kilka metrów w tył. Jednak szybko wrócił do pionu, i popadając w śmiechawę.
-  Co raz bardziej mi się to podoba - Stwierdził i skrzyżował ręce, w wyniku czego powstały 3 klony Pawła.
-  Niepotrzebnie dzielisz moc na 4, poza tym na mnie to i tak nie zadziała - Stwierdziłem.
-  Zobaczymy! - Powiedział i cała 4 ruszyła do ataku.
Przez większość natarcia Adrian prawilnie blokował ciosy, lecz ostatecznie dostał z kopa w brzuch, z kolanka w twarz. i znów wracamy do ustawienia z przed natarcia.
-  Pierwsza Twoja walka na poważnie, co? - Spytał Paweł.
- No. Chyba - Odpowiedziałem.
- Smacznego! - Powiedział i każdy  z czwórki wystrzelił ten sam atak (Special beam cannon/Makankosappo, dla googlowiczów).
Ataki zderzyły się nie z Adrianem, ale ze sobą wzajemnie, więc boom boom było. Walka znów przeszła do przestworzy.
-  Na to czekałem - Stwierdziłem na widok całej 4 lecącej za mną jak po sznurku.
Pierwszy dostał z piąchy, drugi z kopa,  trzeci gonga, i ostatni z kolanka w brzuch. Po czym cała "ekipa" padła na ziemię i został tylko prawdziwy Pawuś.
-  Jam to nie chwaląc się sprawił! - Zawołałem z góry.
Ku zaskoczeniu Adriana,  przeciwnik wykonuje teleportacje  i dość szybko zadaje strzała w mordę, potem z łokcia w szyje i z kopa w plecy, przy mojej próbie wzlotu.
-  Szybki! - Pomyślałem próbując zlokalizować jego położenie. Gdy ten nagle pojawił się za moimi plecami.
- Co jak co, ale szybkość się zgadza - Stwierdził.
- A teraz postaraj się bardziej, bo inaczej przegrasz.
- Spoko, nie musisz mówić - Odpowiedziałem i kolejny wzrost mocy.
- Na pewno? - Spytał i również zwiększył moc.
Po odpowiednim "nazbieraniu" energii Adrian rusza na Pawła z zamiarem zadania kolejnego ciosa z pięści, jak się zapewne domyślacie, przeciwnik dość zgrabnie tego uniknął i zadał trafny cios z piąchacza, na co Adrian odpowiada ciosem z buta w twarz. Potem to tylko kolejna psychodeliczna wymiana ciosów. Raz Adrian dostał trafnego w ryjca, a innym razem Paweł, a w przypadku obustronnego chybienia okoliczne skały pękały motzno, co tylko znaczy o tym z jaką siłą walczą. W pewnym momencie Paweł wzlatuje w górę, a Adrian od razu za nim, więc Pawelunio widząc, że warto, wystrzelił średniej wielkości pocisk energii, lecz Adiś wykonuje teleportacje i kula energii nie trafia do celu, a Adrian za to pojawia się za Pawłem i korzystając z okazji zadaje cios z zaskoczenia polegający na prawym sierpaczu, potem była też próba kopnięcia, lecz to już udało się Pawłowi uniknąć. Teraz oboje lewitują na przeciw siebie i robią omega-słońskie wdechy i wydechy, nagle ku zdziwieniu obustronnemu ich energia całkowicie siada, a ci padają na ziemię.Ada momentalnie rusza jak z torpedy i pomaga Adrianowi wstać.
- Heh, czyli remis - Powiedział uśmiechnięty Paweł będący już na glebie.
- Taa, ale walka i tak była przednia - Powiedziałem stojąc już na równych nogach - Dzięki, Ada.
- Masz ze sobą coś na podleczenie? - Spytał Paweł też stojąc już na równych nogach.
- Nie bardzo - Odpowiedziałem pokazując mu puste kieszenie.
- Trudno... To do następnego - Powiedział podając mi rękę.
- Do następnego - Potwierdziłem słownie jak i uściskiem dłoni. Po czym ten odleciał w dal, a słońce miało się się ku wschodowi.
- Ada.... - Zwróciłem się do niej niespodziewanie.
- Coooo? - Spytała.
- Możemy odpocząć? - Spytałem blagalnie.
- Ty tu rządzisz, ale miejsce chyba nie bardzo odpowiednie na to - Stwierdziła rozglądając się wokół własnej osi. Nie myliła się, gdyż otaczający ich teren był pustką.
- Ale dobra wiadomość, z daleka widać las. Dasz radę zmusić się by tam dolecieć?
- Okoook - Zasalutowałem i w miarę przyzwoitym tempem doleciało się na środek lasu po około 10 minutach.
- To jak... Na drzewie, czy krzaki? - Spytałem z przekąsem.
- Drzewko - Odpowiedziała i zajęła miejsce na dość pokaźnej gałęzi.
- Understood - Powiedziałem i wyszukałem sobie w pobliżu podobnego rozmiaru gałąź
- Branoc - Dodałem będąc już w nawet wygodnej pozycji.
- Branoc - Odpowiedziała.
CDN

czwartek, 1 października 2015

02- Ucieczka.

- Dafuq?! - Przechodziło mi przez głowę, gdy po sprawdzeniu całej kolumny ludu nie było Ady.

- Ty! - Zawołał strażnik, którego raczej nie dostrzegłem skoro do tego doszło.

- Tak? - Dałem odzew.

- Co ty tu kombinujesz, chciało ci się spierdzielić? - Zapytał strażnik podejrzliwym tonem.

- Nie, nie, skądże! - Odpowiedziałem natychmiastowo - Szukam tylko mojej znajomej

- Skoro jej tu nie ma, to znaczy że musiała zostać - Skwitował Strażnik.

- Nie ma opcji, również została zakwalifikowana do elity - Odpowiedziałem próbując go wyminąć.

- I jesteś absolutnie pewien że jej tu nie ma? - Zapytał Strażnik ponownie.

- A czy w innym przypadku byśmy tu teraz rozmawiali? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Dobra, idź... Udam że tej sytuacji nie było - Stwierdził znudzony i ruszył za resztą.

- Poszło lepiej niż myślałem - Stwierdziłem w trakcie biegu.

- Dobry! - Zawołałem do nieznanej postaci dostrzegalnej po chwili, nie zważając na to, że noc nadal trwa. Nie uzyskałem odpowiedzi, ale też nie zostałem olany. Postać odwróciła się w moim kierunku i rozpoczęła spokojny chód.

- Luzak jakiś - Pomyślałem i pierwszy raz przez czas trwania tej nocki się uśmiechnąłem.
Wreszcie stanęli naprzeciw siebie, ale coś drętwo się przedstawiało...
- Wiesz, nie jesteś zbyt rozmowny - Powiedziałem mu pół żartem-pół serio.
- Mniejsza... Widziałeś gdzieś może w okolicy dziewczynę mniej wiecej mojego wzrostu?
- Zależy... Widziałem wiele osób po drodze - Odpowiedział nie znajomy.
- Wow, nie jesteś manekinem - Pomyślałem sobie -  Brązowe włosy, spodenki.... Dość kolorowe, air-maxy białe, no i jeszcze czarny T-shirt.

-  Hmm.... - Tutaj nieznajomy wpada w zamysł, lecz coś tu jednak nie do końca pasuje.

- Nie jestem pewien czy mówimy o tym samym, ale widziałem jak jedna dziewczyna biegła w pośpiechu, tak jak by miała przed czymś uciekać...
- Tak? W którą stronę pobiegła?! - Spytałem z nadzieją w głosie.
-  Na południe od moich pleców. Leć prosto, powinieneś na nią trafić - Odpowiedział, a ja mając w dupie poziom mocy przeszedłem do lotu na pełnej pompie.

- Leć, leć... - Powiedział pod nosem z uśmieszkiem nadal nieznany typek.

- Meh, mógł chociaż w oszacowaniu podać ile czeka mnie tej drogi - Pomyślałem powoli odczuwając zmęczenie spowodowane nie przyzwyczajeniem do dłuższego lotu.

No to ten.... Adrian dalej leci, tymczasem dosłownie każda grupa urządziła postój, większość w terenach zalesionych, a ta mniejszość musi przekimać na otwartej przestrzeni, bo po co prywatność. Po  około 20 minutach 98% śpi, a w zasięgu wzroku Adriana pojawia się znajoma sylwetka, a przy niej jakaś przeciętna 6-osobowa grupka. Tempo zostaje zwiększone do maksimum, by w 5 minut dolecieć na miejsce i wylądować.

- Ada? - Spytałem do dziewczyny stojącej do mnie akurat plecami.

- Ona już nie udzieli ci odpowiedzi - Wtrącił najgrubszy, jak i najmniejszy z grupki.

- Czemu niby? - Spytałem skołowany.

- Bo była jedynie przynętą! - Krzyknął jakiś czubek, co go nie widać było.

- Coooooo? - Spytałem dla upewnienia.

- To, że jej zadaniem było znalezienie chłystka z odpowiednim poziomem mocy i sprowadzeniem go tutaj, właśnie przez intrygę z nagłym zniknięciem - Odpowiedział znów najmniejszy.

- A co jeśli odmówię? - Spytałem tonem wskazującym tylko na jedno.

- Cóż... Wtedy nie masz co liczyć na happy end - Odpowiedział jeden z nich.

- Wy też nie, jak się nie dowiem ładnie co tu się odwala - Powiedziałem z założonymi rękoma, że niby kozak.

-Skoro jej rolą było przyprowadzenie mnie jak po sznurku, to po co to odłączanie się od grupy i  szopka z ukrywaniem energii?

- Bo wiedziała, że trafiła na naiwnego, który ruszy by ją znaleźć - Tutaj odpowiada znów najmniejszy z grupy.

- To prawda? - Spytałem rozprostowując łapczyska - Chcecie każdego brać na dobre serce i zabijać?

- Tak... - Odpowiedziała tym razem ku mojemu zaskoczeniu Ada.

- Dlaczego? - Spytałem nie wiedząc co na dany moment myśleć.

- Taka jest cena mojego dalszego istnienia - Odpowiedziała bezradnie.

- Ale że co, że tamta żandarmeria by ci je miała odebrać? - Spytałem domyślając się tego po części.

-  Mhm - Przytaknęła.

-  Popatrzmy... - Pomyślałem mierząc wzrokiem każdego  z nich - Mógłbym z nią uciec, w walce niestety nie mam zbyt dużych szans na ten moment...

- Podejdź bliżej - Szepnąłem do Ady  tak, by kawaleria nie usłyszała.Ada zaś wykonała wydane polecenie.

- Mam plan,

- Jaki? - Spytała zdziwiona.

- Ciiszej,,, Wykorzystamy to że jest ciemno jak w dupie i uciekniemy - Wyjaśniłem w miarę cicho.

-  Nie ma mowy o walce z wszystkimi na raz, a wątpię by grzecznie ustawili się w kolejkę.

- Tobie może się uda, ale ja jestem wolniejsza - Słusznie wspomniała.

-  Przemyślałem to. Chwycę cię za rękę i pociągnę za sobą, w trakcie lotu przekażę tyle energii ile trzeba i potem polecisz o własnych siłach - Odpowiedziałem zerkając jednym okiem na zbliżającego się  śmierdziela.

- Ok - Przytaknęła.

-  No, koniec pogadanki - Powiedział śmierdziel stojąc przede mną.

- Spoko - Odpowiedziałem ładnie, wykonałem obrót za niego i kark ukręcony.

- Uff, nie usłyszeli - Pomyślałem uradowany.

- Gotowa? - Spytałem towarzyszki.

- Mhm - Odpowiedziała mając wątpliwości co do tego co się będzie wyprawiało.

- Zaczynamy - Powiedziałem sam do siebie, po czym uniosłem lewą rękę w górę w celu utworzenia ataku o średniej mocy dla wykupienia nam czasu, no i przeciwnicy akurat stoją plecami do nas nie wiedzieć czemu.


Powyższy atak zostaje pochwycony i od razu wyrzucony w kierunku przeciwników, na szczęście atak okazał się celny, wrogowie padają na ziemię.Adrian rusza z full impetem ciągnąc za sobą Adę.

- Coś mi się wydaje że stracili przytomność! - Zawołała dla upewnienia że usłyszę.

- Mi tak samo - Odpowiedziałem, zatrzymaliśmy się, przekazałem jej trochu energii i ruszyliśmy dalej.

Od tamtego momentu podróży towarzyszyła nie do zmordowania cisza, która po godzinie została przerwana, ale czy na długo?

- Dziękuję - Powiedziała z lekkim zakłopotaniem w głosie.

- Nie ma sprawy - Odpowiedziałem.

- Ale... Powinieneś był być mnie nie nienawidzić, albo co najmniej  czuć złość.

- Yy, ja nie z takich - Odrzekłem z uśmiechem - Poza tym razem mieliśmy stamtąd nawiać.

- To... Gdzie teraz zmierzasz? - Spytała.

- Do domu. By żyć w miarę tak jak wcześniej - Odpowiadam - A ty?

- Nie wiem...

-  To wyszukamy ci coś u mnie - Odrzekłem przyśpieszając tempa.

- C-Co?! - Krzyknęła zaskoczona.

- Wyścig, dalej! - Odpowiedziałem nie zwalniając ani na chwilę.


- Kiedy dolecimy?! - Zapytała Ada.

- Gdzie, do domu? Jeśli nie zatrzymamy się ani nic, to do rana - Odpowiedziałem zaczynając odczuwać zmęczenie.

- A co, chcesz odpocząć?

- Nie, lećmy dalej - Odpowiedziała i tak się stało.

-  Jeszcze nie! - Dało się usłyszeć mocne darcie mordy przed nami.

- Czyli jednak nie żartowałeś - Powiedziałem zatrzymując się przed nim.

-  No, nie - Odpowiada Paweł - Lądujmy.

-  Co się dzieje? - Spytała skołowana Ada.

-  Mieliśmy umowę. Lepiej się odsuń na bezpieczną odległość - Odpowiada jej Paweł.

-  Dobrze mówi - Poparłem, w wyniku czego Ada stosuje się do zalecenia.

-  Na prawdę musicie walczyć? - Spytała z bezpiecznej odległości.

- Tak wyszło - Odpowiedziałem.

- To jak? - Pyta Paweł.

- Zaczynaj kiedy chcesz - Odpowiadam przygotowany.

CDN