poniedziałek, 30 listopada 2015

08. Nowy Podział

- Yyy, ale w jakim sensie? - Pytam zdziwiony.
- Pomyśl. Jesteś ode mnie silniejszy - Odpowiada Ada.
- Aa, teraz rozumiem po co ten podział... Ale zdajesz sobie sprawę, że tam jedno z nas najpewniej zginie? - Pytam dla przypomnienia,
- Tak, ale to da mi pewność, że nie będziesz się oszczędzał - Odpowiedziała, puściła oczko i mnie minęła.
- Żal... - Pomyślałem, machnąłem ręką i udałem się na miejsce gdzie miał się odbyć cały ten podział.
Nie minęło ani 10 minut, a już wszyscy byli na miejscu i czekali na moment, gdy Ada przemówi. Bo mimo że nie przewodzi, to jednak z jej inicjatywy to wszystko, no i jest jedną z najbardziej szanowanych osób w gildii.
- Adrian, ustaw się  kilka kroków obok mnie, sam wybierz stronę - Powiedziała, a ja zgodnie z jej słowami stanąłem po jej prawej stronie.
- Jako, że wyjaśniliśmy już wcześniej  między sobą kto jest silniejszy, każde z was będzie przydzielone do mnie, albo do niego - Dodała wskazując na mnie. Ogólnie widać było, że strasznie się wczuła w to co robi.
- W sumie to jak chcesz ich sprawdzać? Mają się po prostu trzaskać między sobą? - Spytałem ją.
- Nie. My będziemy ich sprawdzać.  Jeśli któryś mnie rozłoży, albo Ty stwierdzisz że ma więcej do powiedzenia niż ja, to jest Twój - Odpowiedziała.
- Ok - Przytaknąłem. I się zaczęło.
Po trochę ponad godzinie podział został rozstrzygnięty. Podczas tego jedna osoba zrezygnowała, twierdząc, że nie czuje się na siłach, więc na mnie i Adę przypadło po 11 osób.
- Gotowe - Odsapnęła z zadowoleniem Ada.
- To co teraz? - Pytam.
- Co się pytasz, bierz ich i przerób na pakerów - Odpowiedziała.
- A tak serio... Po co Ci to? - Spytałem nim odeszła.
- Mówią Ci coś słowa "żyje się raz"? - Odpowiada pytaniem na pytanie.
- No, stara gadka - Odpowiadam - Yolo wszędzie, co to będzie,
- Hah - Zaśmiała się - Gdy przyjdzie czas na naszą walkę, nie zawiedź mnie, ani nie próbuj dawać forów, bo nigdy bym Ci tego nie wybaczyła.
- Jasne, nie ma problemu - Odpowiedziałem wbrew myślom, które krążyły po głowie.
-  I to rozumiem - Skomentowała, obdarowała przytulaskiem i odleciała, a ja stałem jak ten dąb.
- Mowy nie ma, żebym miał wygrać z nią poprzez zabójstwo... - Pomyślałem z dzikim uśmiechem chwilę po tym jak odleciała, mając już w 1/4 gotową strategię na walkę z nią.
- Chyba w końcu mi samoocena podskoczy przez to wszystko... - Stwierdziłem,
- Dobra klocki, idziemy,  nie marnujmy czasu - Powiedziałem do 11 moich towarzyszy, a w skład nich wchodzili:  Adrian, Robert, Piotr, Maciej, Tomek, Norbert, Jakub, Arek, Michał, Ernest, Bartek,
- Ok, prowadź! - Odpowiedzieli chórem.
- Wow... - Pomyślałem zaskoczony, - Dobra, za mną!
- Chociaż... Tutaj jest dobrze - Stwierdziłem - Na początek wszyscy zawalczcie 1 vs 1, potem każdy ze mną. Następnie przeniesiemy się na hale i poszalejemy z grawitacją
I tak ćwiczyli, ćwiczyli, i ćwiczyli przez kolejne 2 tygodnie, przez które każdy wyraźnie urósł w siłę, czy opanował nowy ruch/technikę, udało się to też samemu Adrianowi. Od tego czasu ćwiczenia przeniosły się na  hale grawitacyjną, gdzie poziom treningów diametralnie wzrósł, by grawitacji 10 razy większej niż normalnie. Zgodnie z celem, w takich warunkach wszyscy opanowali poziom SSJ, a niektórzy  nawet wraz z Adrianem zaszli dalej. Zespół Ady zaś nie pozostawał w tyle, pomimo odmiennych metod. Na ostatni tydzień przed turniejem Adrian, zarówno jak i Ada zarządzili, że ten czas ma być przeznaczony tylko i wyłącznie na relax. Nie spotkali się ze sprzeciwem, jak można się  było zresztą domyślić. W tym czasie Adrian w końcu stwierdził, że...
- Wypadałoby zerknąć na regulamin - Stwierdziłem i podszedłem pod przeciętnej wielkości tablicę z wypisanymi zasadami. Nie zabrakło starej zasady, że można wygrać poprzez  śmierć, lub kapitulacje. Reszta waliła nudą. Już  miałem zawracać, lecz pojawiła się i Ada.
- Cześć! - Zawołała wymachując prawą ręką.
- Yo! - Odpowiadam i czynię to samo.
- Co tam? Gotowi? - Spytała od razu o konkret.
- Jeszcze jak - Odpowiadam - A wy?
- Pewnie - Odrzekła od razu - Szkoda, że nie ma walk drużynowych...
- Tak. Prawdopodobieństwo, że kilka osób rzuciło by się na jedną osiągnęło by niegrzeczny poziom - Stwierdziłem.
- A no racja w sumie... - Przyznała zawiedziona.
- Ale przyznaję, że ciekawie by było - Dodałem, by poprawić jej humor.
- Hmm... To może po turnieju? - Zaproponowałem. Po chwili jednak ugryzłem się w język.
- Po? - Spytała mierząc mnie wzrokiem podejrzliwie - Ty coś kombinujesz, nie mylę się?
- Jak śliwka w kompot... - Pomyślałem - Zobaczysz, to sama stwierdzisz czy tak, czy nie.
- Ehh... Czemu tak się nastawiłaś na to, że jedno z nas tam zginie? - Pytam przerywając niezręczną ciszę.
- Nie wiem, może po prostu mam dosyć... - Mruczy pod nosem.
- Czego? Nie mów mi, że życia.
- Tak - Odpowiedziała stanowczo, z tak samo stanowczym spojrzeniem.
- No to pozwól,  że powiem od razu. Zamierzam wygrać, jednak bez zbędnych trupów - Mówię z rękoma w kieszeniach.
- Nawet finałową...? - Spytała takim tonem, że trudno wyczuć emocje jakie nią kierują.
- Tak - Odpowiadam bez wahania.
- Widać, że nie doczytałeś. W finałowej nie ma takiej opcji,
- Jeśli jest jak mówisz, to oddam walkę - Odpowiadam.
- Ale..! - Aż się zacięła.
- Spokojna głowa, obiecaną walkę dostaniesz. Jednakże nie masz co liczyć na śmierć - Dopowiedziałem i stwierdziłem, że pora wracać - Hejka
- Pa.. - Odpowiedziała zmieszana.
- Tak jak myślałem, wcześniej się ze mną bawiła - Pomyślałem wchodząc już do pokoju i lotem ściętego drzewa opadam na łóżko - Zupełnie równy poziom...
Ada tymczasem siedzi przy zapalonym kominku, oparta o ścianę, z głową schowaną między kolana...
- Niech go...! -  Krzyknęła uderzając z całym impetem o ścianę za nią.
- Nieważne jakie daje mu powody by walczył do upadłego, on i tak wszystko bagatelizuje! - Pomyślała, i po chwili zerknęła przez okno, była już wtedy noc, księżyc w pełni.
- Zatem pokaż mi co zaplanowałeś, uparty baranie - Powiedziała z uśmiechem wpatrując się w gwiazdy, a jej myśli zaś nikomu nie znane...

CDN...




wtorek, 17 listopada 2015

07. Turniej coraz bliżej! Płonące aspiracje Ady!

Minął dzień od podzielenia gildii Immortals na duety, zgodnie z zasadami pierwszej fazy kwalifikacyjnej, która ma mieć miejsce za miesiąc od teraz. A  praca od samego rana na pełnych obrotach.
- Się rozwinęła... - Stwierdziłem z podziwem po tym co to Ada nie wyrabiała po całej sali treningowej.
- Ej, a Ty co, śpisz?! - Zawołała z góry.
- Tej a co się dziwisz, wywaliłaś mnie z chaty o 6 - Odpowiedziałem z żalem i powoli, jeszcze w trybie śpiocha wzleciałem na jej wysokość.
-  To może sparing na przebudzenie? - Zaproponowała.
- Ok. Na pełnej mocy rzecz jasna? - Dopytuję.
- A co myślałeś, że się klepać będziemy? - Odpowiedziała roześmiana - Lądujmy.
- No, to dajesz, panie mają  pierwszeństwo - Powiedziałem stojąc już na podłożu.
- Patrz, patrz - Powiedziała pod nosem i przeszła w poziom SSJ,
- Można się było spodziewać - Pomyślałem i uczyniłem to samo.
-  Heh, prawie identyczny poziom - Zaśmiała się Ada.
- Nomć, żeby nie to pompowanie się na obozie, to byś mną mogła kurz wycierać, ale i tak różnica to zaledwie kilka jednostek (W ten sposób moc będzie rozpoznawana na turnieju)- Odpowiedziałem nie ukrywając podziwu.
- Już się tak nie podlizuj, nie będzie taryfy ulgowej! - Powiedziała i od razu teleportowała się za mnie i od tyłu zasadziła mi kopa z pół obrotu w plecy, w wyniku czego wywaliło mnie do przodu jak z procy, a Ada nie czekając wyprzedza mój tor lotu, ustawia się idea(na)lnie przede mną i kolejnym kopnięciem wywala mnie w górę.
- I jak, nadal śpisz?! - Zapytała wyraźnie podekscytowana.
- Nie, w sumie to już skończyliśmy rozgrzewkę - Odpowiedziałem przeciągając się by ją  dodatkowo poddenerwować.
- Jak zawsze masz gadane - Stwierdziła dając mi znak prawą ręką  że jest gotowa.
To też ruszam prosto na nią, tak jak ona prosto na mnie, po zderzeniu się z ogromną siłą przechodzimy do równie szybkiej wymiany ciosów, z tym że mi z moimi zasadami dość ciężko zadać cios płci przeciwnej. Ada najwyraźniej to zauważyła i sprzedała mi takiego strzała w brzuch, że aż trochę krwi trzeba było wypluć. W odwecie teleportuję się za nią, chwytam za szyję, przerzucam przez siebie sprowadzając z hukiem na ziemię. Taka szybka kombinacja.
- Miał być sparing, a nie klasyczne jebudu - Powiedziałem do niej z żalem.
- Trzeba było to powiedzieć zanim posłałeś mnie na ziemię... - Odpowiedziała również z żalem.
-  Meh, przydałaby się jakaś walka 2 vs 2, skoro mamy działać wspólnie - Stwierdziłem rozglądając się po jeszcze pustej sali.
-  Może ktoś z gildii by na to poszedł? - Spytała Ada.
- Najpewniej tak, tylko nie bardzo wiadomo kiedy planują zacząć trenować - Odpowiedziałem zrezygnowany.
- Chodź do kwatery, może uda się kogoś namówić - Dodałem, a towarzyszka przytaknęła.
Wypada dodać, że kwatera naszej gildii jako jedyna znajduję się poza miastem, w spokojnym i przyjemnym miejscu, na co niekoniecznie na 1 moment nazwa wskazuję. Po godzinie byliśmy już na miejscu. Nie jest to żaden szczyt luksusów, ani też nic godnego pożałowania. Tak w sam raz.

- Proszę bardzo - Powiadam i otwieram drzwi ustępując zarazem należnego pierwszeństwa.
- Dzięki, milordzie - Odpowiada i kroczy dalej przed siebie w kierunku schodów.
- O, awansowałem? - Spytałem z przekąsem.
- Tak, z poziomu 0 wbiłeś na 1 - Odpowiedziała  mrugając przy tym 1 okiem.
-  Tiaa, dzięki - Odrzekłem i tak o to weszliśmy do pokoju głównego, ale nie był jakoś zbytnio  zapełniony. Tak więc Ada postanowiła że  zwoła tu wszystkich, choćby miała ciągnąć każdego za ucho. Po udanej "operacji" odchrząkuję,  występuje na środek i ogłasza że poprzez walki sparingowe 2 vs 2 cała gildia zostanie podzielona na 2 oddziały. Mocniejszy, i oczywiście ten mniej mocny. Jak się idzie spodziewać wszyscy przystają na jej słowa z entuzjazmem.
- Wszystko idzie zgodnie z planem! - Pomyślała zaciskając ręce w pięści - Celowo udawałam przed nim słabszą.
- Adrian! - Zawołała.
- Co? - Pytam odwracając się.
- Pamiętasz jaką obietnicę mi złożyłeś?
- Mniej więcej - Odpowiadam drapiąc się pod brodą.
- Spełnisz ją szybciej niż myślałeś...!

CDN....

piątek, 13 listopada 2015

06. Światło w Ciemności, Złota furia! cz.2

- Co za pozbawione wdzięku fajerwerki - Skomentowałem gdy wybuchy ustały.
- Sam jesteś bez wdzięku! - Odpowiada bezimienny
- Tak swoją drogą... Jak Cię zwą, głupio byłoby nie znać imienia swej 1 ofiary - Mówię do niego.
- Serio masz coś nierówno myśląc że wygrasz. Ale me imię to Andrzej - Odpowiedział.
- Wow... Nieźle - Podsumowałem.
- A tyś co za jeden? - Spytał dla wyrównania rachunku
- Adrian - Odpowiadam.
- Dobra, teraz możemy skończyć - Dodaję
- Jak raz się zgadzam - Odpowiada Andrzej.
- Czemu jesteś tak pewny siebie? Nie czujesz jaka między nami jest różnica? - Pytam przed atakiem,
-.... Czuję! - Odpowiada jak by coś ukrywał.
- A może to po prostu działa tak, że do wyczucia czyjeś energii potrzebujesz pełnego skupienia? To by wyjaśniało czemu w trakcie walki Ci to nie wychodzi - Wtrącam.
- Wal się! - Nadarł ryjca i przystąpił do szarży.
-  Nie rozpoznano komendy - Powiedziałem sobie pod nosem i na pełnej mocy przebiłem jego brzuch ciosem z pięści.
- C-Co?! - Krzyknął po tym jak upadł z hukiem na ziemię.
- Koniec zabawy - Podpowiadam z uśmiechem.
- Na prawdę jesteś w stanie dokonać mordu? - Spytał próbując wywołać we mnie mieszane uczucie.
- A jestem. Nie zasługujesz na to by dalej żyć - Odpowiadam i wystawiam prawą rękę do przodu i rozpoczynam ładowanie ostatecznego ataku.

- Jakieś ostatnie słowa? - Pytam.
- W zasadzie to tak... - Zaczyna przemowę Andrzej.
- To nawijaj, nie mam całego dnia - Pośpieszam go.
- Na prawdę nie wiem jakim cudem w tak krótkim czasie po opuszczeniu obozu osiągnąłeś stadium SSJ, ale nie myśl że jesteś i będziesz jedyny - Przemawia z głową podniesioną lekko ponad ziemią.
- Wiem, zdaję sobie sprawę - Odpowiadam i zwiększam obwód ładowanego ataku. - Coś jeszcze?
- Ta... Niech Cię diabli! - Krzyknął, ale tak ledwo, ledwo. 2/10
- Ok - Przytakuję i Andrzej zostaje "spopielony"
- I to by było tyle - Pomyślałem strzepując z siebie brudy - Wypada posprzątać...
I tak Adrian wraca do stanu normalnego, lewa ręką przed siebie i 2 palce w górę (wskazujący i środkowy) w celu "wypalenia" terenu i ewentualnych pozostałości po całym zajściu. Po szczerym i opanowanym "Nie ma zbytnio gdzie lecieć" ziomek nasz rozpoczyna ponowny lot, by znaleźć się w mieście oddalonym o 30 km na południe od miejsca niedawno stoczonej walki,
Ada w tym czasie zaciekle trenuje przebywając w dość skalistym otoczeniu, jednak niespodziewanie ktoś jej przerywa... Postać męska,  przeciętnego wzrostu i postury.
- Witaj - Rozpoczyna rozmowę.
- Cześć, czego? - Ada najwyraźniej nie lubi się patyczkować.
- Spokojnie, nie mam żadnych brudnych myśli ani ten teges - Odpowiada z rękoma w kieszeniach.
- A czy ja o to pytałam?
- Nie, ale to już tak dla uprzedzenia - Odpowiada
- Spoko
- Do rzeczy... Niedaleko na wschód od nas znajduje się podziemne miasto zdolne pomieścić póki co 10.000 osób, co prawda nie wszystkie konstrukcje  są jest stabilne w 100%, ale nad tym trwają już prace. Ludności już na ten moment jest zebrana prawie ponad połowa. Szukamy i przyjmujemy osoby od troszkę niższego poziomu mocy niż Twój - Wyjaśnił ładnie z perfect wymową.
- Powiedzmy... Jakie wymiary lokum oferujecie i czy jest tam jakieś dogodne miejsce na trening? - Spytała Ada.
- 20 x 50 co do wymiarów. Do treningów jest specjalna sala - Usłyszała w odpowiedzi.
- Pobyt darmowy, tak? - Spytała znów.
- Tak, totalitarnie, dopóty sama nie zdecydujesz się opuścić - Le bardzo kusząca odpowiedź.
-  W porządku - Podsumowała i polecieli w wskazanym przez tajemniczą osobę kierunku.
Reszta świata w tym czasie pogrąża się w coraz to większym chaosie spowodowanym faktem, iż policyjne "pukawki" nie przynoszą rezultatów, nawet jako straszaki. Sprawiedliwość od teraz rządzi się nowymi prawami, w skrócie zabijasz, lub giniesz. Wojny prowadzone są również "aktualnym" sposobem i odstąpiono od broni palnej, czy też wszelkiego rodzaju wozów pancernych, jedynie samoloty wojskowe się zachowały i są dalej wykorzystywane, Wszyscy polegają na własnej sile i z czasem poznają się na tym, by rosnąć w siłę trzeba trenować, a nie raz wyciskać z siebie 7 poty by osiągnąć pożądany efekt choć w pewnym stopniu. W ten oto sposób na ziemi mija pół roku... Gdzie 60% ludności osiągnęło poziom mogący stanowić nie małe zagrożenie. Tak jak zostało powiedziane - Adrian nie jest już jedynym który ma w zakresie umiejętności transformację w Super Saiya-Jina. Udaje się to nawet Adzie, która zaciekle pilnuje poziomu mocy Adriana, gdyż od miesiąca przebywa on w tym samym mieście, co ona, w dodatku dom przy domie. Często razem trenują, w roli "sparingu", nie ma lepszego sposobu na opanowanie walki, niż właśnie walka. Sala gdzie mają miejsce wszelkie treningi przeszła wiele zmian... Nieważne jak wielkie zniszczenie spowodujesz po minucie wszystko wraca do stanu poprzedniego, a nad areną postawiono zmodyfikowane pole siłowe, to też potencjalni zawodnicy nie muszą się hamować. A miasto samo z siebie liczy sobie 100.000 mieszkańców. Nie zabrakło też podziału na gildie, które gdy nadejdzie czas ruszą w zwartym szyku z większą szansą na przeżycie, póki co często organizowane są mecze towarzyskie pomiędzy różnymi gildiami. W meczach turniejowych zaś podstawową zasadą jest uśmiercenie przeciwnika, by odnieść pełne zwycięstwo, Właśnie trwają przygotowania do turnieju, który ma mieć miejsce za 2 tygodnie od teraz. Adrian i Ada zostali przydzieleni do duetu, który ma reprezentować ich zespół liczący 25 członków, o nazwie Immortals.. Podczas którego by przetrwać, będą zmuszeni zabić...
CDN


niedziela, 1 listopada 2015

05 - Mam cię! Złota furia! Cz.1

Lecę w wcześniej obranym kierunku, a przed oczyma nic, tylko kolejne eksplozje...
- Baw się póki możesz! - Pomyślałem i przyśpieszyłem tempa, by w przeciągu 5 minut stać tuż przed nieznanym opponentem.
- W końcu jesteś - Zaczął nieznajomy.
- Wiedziałeś że przybędę? - Pytam.
- Mniej więcej... - Odpowiada w dość irytujący sposób - Wiedziałem o Tobie już przed opuszczeniem obozów, nie trzeba było się rozkminiać nad tym, czy zdecydujesz się nawiać, zwłaszcza przy takim poziomie.
- Już wtedy? Ale jak? - Pytam nie dowierzając - Przecież nie było Cię w naszym obozie.
- Zgadza się - Potwierdza. - Znajdowałem się w sąsiadującym od wschodu.
- To pogratulować, nie spodziewałbym się że można w tak szybkim czasie opanować tak dobrze wyczuwanie energii - Powiedziałem trzymając prawą rękę w kieszeni - Ale nie po to tu jestem...
- Domyślam się... - Odrzekł.
- Jednak nim przejdziemy do  sedna... Po co te zniszczenia, działasz dla kogoś? - Pytam.
- Nie - Odpowiada z założonymi rękoma i uśmiechem.
- To po co to wszystko?! - Pytam przywołując z impetem wokół siebie nowo nabytą moc.
- Spokojnie, tygrysie... Że tak powiem: Co ci z wielkiej  mocy, skoro musisz liczyć się z ograniczeniami i czymś takim jak prawo?! - W końcu sensownie odpowiada.
- Choć z drugiej strony muszę Ci podziękować... - Powiedziałem.
- Co...? Za co? - Pyta zdezorientowany.
- Nie będę musiał się hamować! - Odpowiadam i ruszam na (póki co) bezimiennego z pełną mocą.
- To mi się podoba, masz okejke! - Daje odzew i wystawia rękę w moim kierunku, by zaś z palca wskazującego wystrzelić pocisk energetyczny. Ale w ostatniej chwili przed wystrzałem teleportuję się przed niego, chwytam za rękę niwelując ładowany pocisk, zwiększam "uścisk" do tego stopnia, że aż mu sie ryjec wykrzywił.
- Koniec imprezy, szmato! - Powiedziałem i zwiększyłem siłę ucisku jeszcze bardziej - Zabiłeś tylu niewinnych, jednego za drugim - Po tych słowach padł na prawe kolano.
Nadal nie mogąc się wyrwać z pod mojego uścisku  zaczął zwiększać energię jeszcze bardziej, aż ta otaczała jego. mnie i spory obszar poza mną. Jednak dalej stałem niewzruszony. W końcu zwolniłem uścisk, a ten odskoczył  na 10 metrów w tył.
- Coś ty robił,że masz taką moc? - Spytał.
-  Nie mów mi, że to...!
Aż strach pomyśleć, ale naszą walkę dało się odczuć na tak wielką skalę, że nawet Ada wiedziała co się w tej chwili dzieje.
- Jednak to opanował, skurczybyk... Super-Saiya-Jina - Pomyślała - Ale spokojnie, mi też już wiele nie brakuje - Stwierdziła patrząc na swe zaciśnięte w pięść dłonie. A wracając do gwoździ programu...
-Ja... - Zacząłem.
-Ja... - Dodałem z większym tonem, zaciskając ręce w pięść i znów dokonując wzrostu mocy.

- Zabiję cię, śmieciu! - Krzyknąłem dając upust nerwom i ruszam   z impetem w jego kierunku. Najpierw serwuję mu lewy sierpowy, po którym poleciał jak piłka od siatkówki podczas serwowania. Będąc na odpowiedniej wysokości odbijam się prawą nogą od ziemi jeszcze bardziej zwiększając prędkość pędu, chwytam gnojka za szyję i za jedną nogę, a następnie przez kolano cholerę jedną, na dokładkę zrzucamy go na ziemię. Nie minęło długo, nim z wielkim boom wynurzył się na powierzchnię i na równą wysokość co ja.
- Nie zgrywaj ważniaka - Zaczął przemowę.
- Mówisz, że wszyscy zabici byli niewinni? - Pyta retorycznie.
- Twierdzisz, że to co robili niektórzy z nich było słuszne?
- Nawet jeśli, to i tak już za to zapłacili - Odpowiadam.
- Ciebie też za chwilę się pozbędę - Odrzekł z uśmiechem.
- O ile ja prędzej Cię nie zabiję - Odpowiadam. A ten się zaśmiał.
- Ty? Mnie? Chyba od tego wszystkiego coś ci się we łbie poprzewracało - Powiedział,
- Nie ma nawet opcji, że wygrasz - Dodał. Tym razem wywołując u mnie uśmiech - Nawet jeśli opanowałeś SSJ!  - Po tych słowach gwałtownie wykonuję ruch do tyłu, a ja na równi wraz z nim. Co zaś dało mu do zrozumienia że sytuacja nie jest za ciekawa i pierdyknął we mnie czerwonym strumieniem energii.

Oczywiście stopniowo zaczął dokładać coraz to wiecej, by się upewnić że zostanie ze mnie sam proszek do prania. Po minucie skończył, drugie tyle zajęło opadanie dymu, by zobaczył że stoję nietknięty. No to zaczął od nowa, lecz z większą siłą, to też każdy pocisk dodatkowo był otoczony błyskawicami. Jednak skończyło się tak, jak przy poprzedniej próbie.
-  Nie wybaczę ci, choćbyś nie wiem jak bardzo miał błagać - Powiedziałem już z full powagą.

Wtem wystawiam przed siebie prawą rękę w pozycji otwartej, zwiększam moc. I posyłam w jego kierunku mocy aż tyle, że ten zostaje posłany do tyłu robiąc do tego salta w tył, po pięciu się zatrzymał i wrócił do pozycji stojącej. Ja nie czekając na zaproszeniu znów lecę w jego kierunku, przywalam mu z łokcia prawej ręki w podbródek, co go wybija w górę, a ja zaraz za nim zwiększam tempa i z full speedem głową mu w plecy przywaliłem. Ten się odwraca i zaczyna atakować, jednak jego ciosy okazują się wolne i łatwe do zblokowania, czy uniknięcia. Po niespełna 2 minutach wycofuje się i ląduję na ziemi z zadyszką jak po biegu 10km nonstop, a ja ląduję naprzeciw ze spokojem. To co bardzo wkurza, więc w prawej ręce, poprzez 2 palce ładuje atak, mocniejszy od poprzednich i wystrzelił. Ja tylko teleportowałem się krok dalej i pocisk przeleciał obok mnie.
- Uniknął tego?! - Nie dowierzał bezimienny - Niemożliwe!
Po powyższych słowach znów akcja przenosi się w powietrze i od razu podąża na mnie cała salwa tychże samych pocisków, które jedno po drugim zgrabnie unikam.
- Niech cię diabeł... - Wystarczy że cię trafię i ty.... - Powiedział z trudem.
- Uderz mnie, to się przekonamy - Odpowiadam.

- Coś powiedział?! - Pyta oburzony.
-  Jaja sobie robisz?! - Ale jak prosiłem tak zrobił, atak trafia celu, głowa mocno przechyliła się do tyłu, jednakże natychmiastowo wróciła do normy z tym samym uśmiechem.
- Czym ty do cholery jesteś?! - Pyta znów.
-  Jak się zapewne domyślasz... Twój pogromca! - Odpowiadam.
-  Rzeczywiście, jakimś cudem przebywasz w SSJ. Czyli twoje serce przebudziło się poprzez gniew, tak? Spoko. Pewnie dlatego inni nie mogli, choć nieźle się starali - Podsumował.
- Co za upokorzenie... Żeby pierwszy lepszy kalesoniarz bawił się ze mną jak  z drewnem... - Myślał w tym czasie.
- To twój koniec, zmów paciorek - Mówię do niego i znów zwiększam energię
- A pierdzielcie się wszyscy! - Krzyknął i wystrzelił pocisk wielkości piłki lekarskiej w ziemię, powodując kilka wybuchów pod rząd.
CDN