niedziela, 1 listopada 2015

05 - Mam cię! Złota furia! Cz.1

Lecę w wcześniej obranym kierunku, a przed oczyma nic, tylko kolejne eksplozje...
- Baw się póki możesz! - Pomyślałem i przyśpieszyłem tempa, by w przeciągu 5 minut stać tuż przed nieznanym opponentem.
- W końcu jesteś - Zaczął nieznajomy.
- Wiedziałeś że przybędę? - Pytam.
- Mniej więcej... - Odpowiada w dość irytujący sposób - Wiedziałem o Tobie już przed opuszczeniem obozów, nie trzeba było się rozkminiać nad tym, czy zdecydujesz się nawiać, zwłaszcza przy takim poziomie.
- Już wtedy? Ale jak? - Pytam nie dowierzając - Przecież nie było Cię w naszym obozie.
- Zgadza się - Potwierdza. - Znajdowałem się w sąsiadującym od wschodu.
- To pogratulować, nie spodziewałbym się że można w tak szybkim czasie opanować tak dobrze wyczuwanie energii - Powiedziałem trzymając prawą rękę w kieszeni - Ale nie po to tu jestem...
- Domyślam się... - Odrzekł.
- Jednak nim przejdziemy do  sedna... Po co te zniszczenia, działasz dla kogoś? - Pytam.
- Nie - Odpowiada z założonymi rękoma i uśmiechem.
- To po co to wszystko?! - Pytam przywołując z impetem wokół siebie nowo nabytą moc.
- Spokojnie, tygrysie... Że tak powiem: Co ci z wielkiej  mocy, skoro musisz liczyć się z ograniczeniami i czymś takim jak prawo?! - W końcu sensownie odpowiada.
- Choć z drugiej strony muszę Ci podziękować... - Powiedziałem.
- Co...? Za co? - Pyta zdezorientowany.
- Nie będę musiał się hamować! - Odpowiadam i ruszam na (póki co) bezimiennego z pełną mocą.
- To mi się podoba, masz okejke! - Daje odzew i wystawia rękę w moim kierunku, by zaś z palca wskazującego wystrzelić pocisk energetyczny. Ale w ostatniej chwili przed wystrzałem teleportuję się przed niego, chwytam za rękę niwelując ładowany pocisk, zwiększam "uścisk" do tego stopnia, że aż mu sie ryjec wykrzywił.
- Koniec imprezy, szmato! - Powiedziałem i zwiększyłem siłę ucisku jeszcze bardziej - Zabiłeś tylu niewinnych, jednego za drugim - Po tych słowach padł na prawe kolano.
Nadal nie mogąc się wyrwać z pod mojego uścisku  zaczął zwiększać energię jeszcze bardziej, aż ta otaczała jego. mnie i spory obszar poza mną. Jednak dalej stałem niewzruszony. W końcu zwolniłem uścisk, a ten odskoczył  na 10 metrów w tył.
- Coś ty robił,że masz taką moc? - Spytał.
-  Nie mów mi, że to...!
Aż strach pomyśleć, ale naszą walkę dało się odczuć na tak wielką skalę, że nawet Ada wiedziała co się w tej chwili dzieje.
- Jednak to opanował, skurczybyk... Super-Saiya-Jina - Pomyślała - Ale spokojnie, mi też już wiele nie brakuje - Stwierdziła patrząc na swe zaciśnięte w pięść dłonie. A wracając do gwoździ programu...
-Ja... - Zacząłem.
-Ja... - Dodałem z większym tonem, zaciskając ręce w pięść i znów dokonując wzrostu mocy.

- Zabiję cię, śmieciu! - Krzyknąłem dając upust nerwom i ruszam   z impetem w jego kierunku. Najpierw serwuję mu lewy sierpowy, po którym poleciał jak piłka od siatkówki podczas serwowania. Będąc na odpowiedniej wysokości odbijam się prawą nogą od ziemi jeszcze bardziej zwiększając prędkość pędu, chwytam gnojka za szyję i za jedną nogę, a następnie przez kolano cholerę jedną, na dokładkę zrzucamy go na ziemię. Nie minęło długo, nim z wielkim boom wynurzył się na powierzchnię i na równą wysokość co ja.
- Nie zgrywaj ważniaka - Zaczął przemowę.
- Mówisz, że wszyscy zabici byli niewinni? - Pyta retorycznie.
- Twierdzisz, że to co robili niektórzy z nich było słuszne?
- Nawet jeśli, to i tak już za to zapłacili - Odpowiadam.
- Ciebie też za chwilę się pozbędę - Odrzekł z uśmiechem.
- O ile ja prędzej Cię nie zabiję - Odpowiadam. A ten się zaśmiał.
- Ty? Mnie? Chyba od tego wszystkiego coś ci się we łbie poprzewracało - Powiedział,
- Nie ma nawet opcji, że wygrasz - Dodał. Tym razem wywołując u mnie uśmiech - Nawet jeśli opanowałeś SSJ!  - Po tych słowach gwałtownie wykonuję ruch do tyłu, a ja na równi wraz z nim. Co zaś dało mu do zrozumienia że sytuacja nie jest za ciekawa i pierdyknął we mnie czerwonym strumieniem energii.

Oczywiście stopniowo zaczął dokładać coraz to wiecej, by się upewnić że zostanie ze mnie sam proszek do prania. Po minucie skończył, drugie tyle zajęło opadanie dymu, by zobaczył że stoję nietknięty. No to zaczął od nowa, lecz z większą siłą, to też każdy pocisk dodatkowo był otoczony błyskawicami. Jednak skończyło się tak, jak przy poprzedniej próbie.
-  Nie wybaczę ci, choćbyś nie wiem jak bardzo miał błagać - Powiedziałem już z full powagą.

Wtem wystawiam przed siebie prawą rękę w pozycji otwartej, zwiększam moc. I posyłam w jego kierunku mocy aż tyle, że ten zostaje posłany do tyłu robiąc do tego salta w tył, po pięciu się zatrzymał i wrócił do pozycji stojącej. Ja nie czekając na zaproszeniu znów lecę w jego kierunku, przywalam mu z łokcia prawej ręki w podbródek, co go wybija w górę, a ja zaraz za nim zwiększam tempa i z full speedem głową mu w plecy przywaliłem. Ten się odwraca i zaczyna atakować, jednak jego ciosy okazują się wolne i łatwe do zblokowania, czy uniknięcia. Po niespełna 2 minutach wycofuje się i ląduję na ziemi z zadyszką jak po biegu 10km nonstop, a ja ląduję naprzeciw ze spokojem. To co bardzo wkurza, więc w prawej ręce, poprzez 2 palce ładuje atak, mocniejszy od poprzednich i wystrzelił. Ja tylko teleportowałem się krok dalej i pocisk przeleciał obok mnie.
- Uniknął tego?! - Nie dowierzał bezimienny - Niemożliwe!
Po powyższych słowach znów akcja przenosi się w powietrze i od razu podąża na mnie cała salwa tychże samych pocisków, które jedno po drugim zgrabnie unikam.
- Niech cię diabeł... - Wystarczy że cię trafię i ty.... - Powiedział z trudem.
- Uderz mnie, to się przekonamy - Odpowiadam.

- Coś powiedział?! - Pyta oburzony.
-  Jaja sobie robisz?! - Ale jak prosiłem tak zrobił, atak trafia celu, głowa mocno przechyliła się do tyłu, jednakże natychmiastowo wróciła do normy z tym samym uśmiechem.
- Czym ty do cholery jesteś?! - Pyta znów.
-  Jak się zapewne domyślasz... Twój pogromca! - Odpowiadam.
-  Rzeczywiście, jakimś cudem przebywasz w SSJ. Czyli twoje serce przebudziło się poprzez gniew, tak? Spoko. Pewnie dlatego inni nie mogli, choć nieźle się starali - Podsumował.
- Co za upokorzenie... Żeby pierwszy lepszy kalesoniarz bawił się ze mną jak  z drewnem... - Myślał w tym czasie.
- To twój koniec, zmów paciorek - Mówię do niego i znów zwiększam energię
- A pierdzielcie się wszyscy! - Krzyknął i wystrzelił pocisk wielkości piłki lekarskiej w ziemię, powodując kilka wybuchów pod rząd.
CDN





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz