poniedziałek, 30 listopada 2015

08. Nowy Podział

- Yyy, ale w jakim sensie? - Pytam zdziwiony.
- Pomyśl. Jesteś ode mnie silniejszy - Odpowiada Ada.
- Aa, teraz rozumiem po co ten podział... Ale zdajesz sobie sprawę, że tam jedno z nas najpewniej zginie? - Pytam dla przypomnienia,
- Tak, ale to da mi pewność, że nie będziesz się oszczędzał - Odpowiedziała, puściła oczko i mnie minęła.
- Żal... - Pomyślałem, machnąłem ręką i udałem się na miejsce gdzie miał się odbyć cały ten podział.
Nie minęło ani 10 minut, a już wszyscy byli na miejscu i czekali na moment, gdy Ada przemówi. Bo mimo że nie przewodzi, to jednak z jej inicjatywy to wszystko, no i jest jedną z najbardziej szanowanych osób w gildii.
- Adrian, ustaw się  kilka kroków obok mnie, sam wybierz stronę - Powiedziała, a ja zgodnie z jej słowami stanąłem po jej prawej stronie.
- Jako, że wyjaśniliśmy już wcześniej  między sobą kto jest silniejszy, każde z was będzie przydzielone do mnie, albo do niego - Dodała wskazując na mnie. Ogólnie widać było, że strasznie się wczuła w to co robi.
- W sumie to jak chcesz ich sprawdzać? Mają się po prostu trzaskać między sobą? - Spytałem ją.
- Nie. My będziemy ich sprawdzać.  Jeśli któryś mnie rozłoży, albo Ty stwierdzisz że ma więcej do powiedzenia niż ja, to jest Twój - Odpowiedziała.
- Ok - Przytaknąłem. I się zaczęło.
Po trochę ponad godzinie podział został rozstrzygnięty. Podczas tego jedna osoba zrezygnowała, twierdząc, że nie czuje się na siłach, więc na mnie i Adę przypadło po 11 osób.
- Gotowe - Odsapnęła z zadowoleniem Ada.
- To co teraz? - Pytam.
- Co się pytasz, bierz ich i przerób na pakerów - Odpowiedziała.
- A tak serio... Po co Ci to? - Spytałem nim odeszła.
- Mówią Ci coś słowa "żyje się raz"? - Odpowiada pytaniem na pytanie.
- No, stara gadka - Odpowiadam - Yolo wszędzie, co to będzie,
- Hah - Zaśmiała się - Gdy przyjdzie czas na naszą walkę, nie zawiedź mnie, ani nie próbuj dawać forów, bo nigdy bym Ci tego nie wybaczyła.
- Jasne, nie ma problemu - Odpowiedziałem wbrew myślom, które krążyły po głowie.
-  I to rozumiem - Skomentowała, obdarowała przytulaskiem i odleciała, a ja stałem jak ten dąb.
- Mowy nie ma, żebym miał wygrać z nią poprzez zabójstwo... - Pomyślałem z dzikim uśmiechem chwilę po tym jak odleciała, mając już w 1/4 gotową strategię na walkę z nią.
- Chyba w końcu mi samoocena podskoczy przez to wszystko... - Stwierdziłem,
- Dobra klocki, idziemy,  nie marnujmy czasu - Powiedziałem do 11 moich towarzyszy, a w skład nich wchodzili:  Adrian, Robert, Piotr, Maciej, Tomek, Norbert, Jakub, Arek, Michał, Ernest, Bartek,
- Ok, prowadź! - Odpowiedzieli chórem.
- Wow... - Pomyślałem zaskoczony, - Dobra, za mną!
- Chociaż... Tutaj jest dobrze - Stwierdziłem - Na początek wszyscy zawalczcie 1 vs 1, potem każdy ze mną. Następnie przeniesiemy się na hale i poszalejemy z grawitacją
I tak ćwiczyli, ćwiczyli, i ćwiczyli przez kolejne 2 tygodnie, przez które każdy wyraźnie urósł w siłę, czy opanował nowy ruch/technikę, udało się to też samemu Adrianowi. Od tego czasu ćwiczenia przeniosły się na  hale grawitacyjną, gdzie poziom treningów diametralnie wzrósł, by grawitacji 10 razy większej niż normalnie. Zgodnie z celem, w takich warunkach wszyscy opanowali poziom SSJ, a niektórzy  nawet wraz z Adrianem zaszli dalej. Zespół Ady zaś nie pozostawał w tyle, pomimo odmiennych metod. Na ostatni tydzień przed turniejem Adrian, zarówno jak i Ada zarządzili, że ten czas ma być przeznaczony tylko i wyłącznie na relax. Nie spotkali się ze sprzeciwem, jak można się  było zresztą domyślić. W tym czasie Adrian w końcu stwierdził, że...
- Wypadałoby zerknąć na regulamin - Stwierdziłem i podszedłem pod przeciętnej wielkości tablicę z wypisanymi zasadami. Nie zabrakło starej zasady, że można wygrać poprzez  śmierć, lub kapitulacje. Reszta waliła nudą. Już  miałem zawracać, lecz pojawiła się i Ada.
- Cześć! - Zawołała wymachując prawą ręką.
- Yo! - Odpowiadam i czynię to samo.
- Co tam? Gotowi? - Spytała od razu o konkret.
- Jeszcze jak - Odpowiadam - A wy?
- Pewnie - Odrzekła od razu - Szkoda, że nie ma walk drużynowych...
- Tak. Prawdopodobieństwo, że kilka osób rzuciło by się na jedną osiągnęło by niegrzeczny poziom - Stwierdziłem.
- A no racja w sumie... - Przyznała zawiedziona.
- Ale przyznaję, że ciekawie by było - Dodałem, by poprawić jej humor.
- Hmm... To może po turnieju? - Zaproponowałem. Po chwili jednak ugryzłem się w język.
- Po? - Spytała mierząc mnie wzrokiem podejrzliwie - Ty coś kombinujesz, nie mylę się?
- Jak śliwka w kompot... - Pomyślałem - Zobaczysz, to sama stwierdzisz czy tak, czy nie.
- Ehh... Czemu tak się nastawiłaś na to, że jedno z nas tam zginie? - Pytam przerywając niezręczną ciszę.
- Nie wiem, może po prostu mam dosyć... - Mruczy pod nosem.
- Czego? Nie mów mi, że życia.
- Tak - Odpowiedziała stanowczo, z tak samo stanowczym spojrzeniem.
- No to pozwól,  że powiem od razu. Zamierzam wygrać, jednak bez zbędnych trupów - Mówię z rękoma w kieszeniach.
- Nawet finałową...? - Spytała takim tonem, że trudno wyczuć emocje jakie nią kierują.
- Tak - Odpowiadam bez wahania.
- Widać, że nie doczytałeś. W finałowej nie ma takiej opcji,
- Jeśli jest jak mówisz, to oddam walkę - Odpowiadam.
- Ale..! - Aż się zacięła.
- Spokojna głowa, obiecaną walkę dostaniesz. Jednakże nie masz co liczyć na śmierć - Dopowiedziałem i stwierdziłem, że pora wracać - Hejka
- Pa.. - Odpowiedziała zmieszana.
- Tak jak myślałem, wcześniej się ze mną bawiła - Pomyślałem wchodząc już do pokoju i lotem ściętego drzewa opadam na łóżko - Zupełnie równy poziom...
Ada tymczasem siedzi przy zapalonym kominku, oparta o ścianę, z głową schowaną między kolana...
- Niech go...! -  Krzyknęła uderzając z całym impetem o ścianę za nią.
- Nieważne jakie daje mu powody by walczył do upadłego, on i tak wszystko bagatelizuje! - Pomyślała, i po chwili zerknęła przez okno, była już wtedy noc, księżyc w pełni.
- Zatem pokaż mi co zaplanowałeś, uparty baranie - Powiedziała z uśmiechem wpatrując się w gwiazdy, a jej myśli zaś nikomu nie znane...

CDN...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz